"Dziadek z Wehrmachtu. Doświadczenie zapisane w pamięci"
Oprócz zdjęć, pamiątek i dokumentów, prezentowane są także nagrania audio i wideo. Twórcy ekspozycji dotarli do blisko 50 osób, które podzieliły się własną historią lub opowiedziały o losach swoich przodków.
- Są tutaj zarówno zdeklarowani Polacy, Niemcy i ludzie, którzy nazywają siebie Ślązakami - mówi Weronika Wiese. - Część osób została zmuszona do wstąpienia do Wehrmachtu, ale są też osoby, które zgłaszały się jako ochotnicy i miały poczucie obowiązku wobec ojczyzny. Staraliśmy się pokazać bardzo szeroki obraz koncentrując się nie tylko na doświadczeniach wojennych naszych rozmówców, ale odtworzyliśmy też ich dzieciństwo, czas dorastania i środowisko, w którym żyli, a także życie po 1945 roku - dodaje.
- Niech ludzie się dowiedzą, jak to było. Przecież to wszystko było takie ukryte, niech to wyjdzie na jaw - mówi Jerzy Dudek, który został powołany do Wehrmachtu 26 sierpnia 1943 roku. Miał wtedy 18 lat. - Dlaczego mieliby nie znać prawdy? Co myśmy byli winni, że nas zabrali do wojska. Były setki tysięcy takich jak my. Mieliśmy się ukrywać? Może co innego gdzieś tam w głębokiej Polsce, tam po lasach się ukrywali, ale gdzie tu na Śląsku... - dodaje.
Karina Burda-Kasperczyk udostępniła zdjęcia swojego dziadka i wujka oraz meble z lat 40. XX wieku.
- Mój dziadek był w Wehrmachcie - mówi nasza rozmówczyni. - Był bardzo twardym mężczyzną. Został powołany, nie zgłosił się sam. Był dwa razy na Krymie. To była, jak później przeczytałam, operacja krymska. Jego statek tonął na Morzu Czarnym. Uratował ich jakiś okręcik rumuński. Dziadek przedzierał się przez całe Bałkany. Trafił do niewoli angielskiej i 1947 roku został zwolniony. Wrócił na Śląsk, bo tam miał żonę i dzieci - dodaje.
Wystawę można oglądać do 17 maja. Dodajmy, że ekspozycja powstała we współpracy ze Stowarzyszeniem Genius Loci - Duch Miejsca w Rudzie Śląskiej.
Katarzyna Zawadzka