We Wronowie walka z czasem. Powodzianie wykorzystują każdy dzień ładnej pogody
"Byle do wiosny" i "jakoś musimy przetrwać". Takie głosy słychać najczęściej od mieszkańców Wronowa w gminie Lewin Brzeski sześć tygodni po powodzi oraz niemal całkowitym odcięciu miejscowości od świata.
- Potrzeba opału, jak na razie zbieram drewno we wsi - mówi jeden z mieszkańców.
- Jestem praktycznie już po robocie, bo poważniejsza praca czeka mnie dopiero na wiosnę. Będę coś działać, kiedy ściany obeschną trochę, a na razie wszystko jest mokre. Na razie nie staram się o materiały budowlane, bo nie mam gdzie trzymać ich - na dworze to byłoby bez sensu. Jakoś dajemy sobie radę, gmina też jakoś stara się, bo dostałem kuchenkę elektryczną i pralkę. Co będzie dalej, to dopiero zobaczymy.
Jedno z małżeństw czeka na odgrzybienie tynków i zbijanie posadzek. Kobieta zwraca uwagę, że cegły są bardzo wilgotne.
- Cegły mają od 60 do 100 procent wilgotności, więc suszenie potrwa jeszcze naprawdę długo. Palimy w piecu, trochę osuszamy i trochę wietrzymy, ale mimo wszystko przydałby nam się koniecznie węgiel. Nie ma węgla, więc nie mamy czym palić, żeby osuszać. Nie da się korzystać tylko z osuszacza.
Jak mówi jeden z rolników, prace idą pomału do przodu i udało się nieco wysuszyć piwnice.
- Człowiek psychicznie już nie za bardzo wytrzymuje to wszystko, bo to straty duże, a ubezpieczyciele raczej ciężko rozmawiają z człowiekiem. Udało mi się odpalić piec. Choć on jest zardzewiały, jeszcze jakoś daje radę, ale nie wiem, jak długo on jeszcze wytrzyma. Codziennie osuszam i ogrzewam, żeby to podeschło trochę. Jeśli przyjdą przymrozki, będzie źle.
Mieszkańcy Wronowa są zgodni, że wiosną będzie duże zapotrzebowanie między innymi na cement, regipsy, szpachle i kleje.
Szerszą relację z Wronowa zaprezentujemy w dzisiejszym (29.10) magazynie Reporterski Obraz Dnia.