"Czwarty tydzień sprzątamy po powodzi". Strażacy mają jeszcze dużo pracy w Głuchołazach
O bardzo płynnej liczbie strażaków nadal pracujących przy usuwaniu szkód w powodzi mówi starszy brygadier Arkadiusz Kuśmierski.
Zastępca Opolskiego Komendanta Wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej, odpowiedzialny także za zarządzanie kryzysowe w Głuchołazach, mówi, że zaangażowanie sił jest uzależnione od potrzeb.
- Może to być dziwne, bo rozpoczął się czwarty tydzień po powodzi, a my nadal sprzątamy - zaznacza.
- Myślę, że ten stan potrwa jeszcze chwilę. Patrząc na te zniszczenia, ich zakres i skalę, to powoduje, że sprzątanie trwa tak długo. Ciężki sprzęt nie wszędzie może wjechać przez zniszczenia w infrastrukturze drogowej i mostowej. Przez to wydłuża się czas pomocy ludziom i usunięcia skutków, które są naprawdę duże.
Zapytaliśmy Arkadiusza Kuśmierskiego, czy mieszkańcy nadal przekazują tylko wyrazy wdzięczności za pomoc, czy zdarzają się reakcje bardziej nerwowe.
- Ktoś, kto stracił dobytek życia, na pewno ma wiele myśli w głowie i też zastanawia się, dlaczego tak się stało. Reakcje ludzi są więc różne. My staramy się dotrzeć do tych ludzi, zwłaszcza do osób starszych, które nie poradzą sobie same i wiemy, że do nich musimy dotrzeć. Czasami robimy u nich trochę więcej niż zwykle, bo wiemy, że tak trzeba.
Dodajmy, wczoraj do Głuchołaz przyjechała pomagać ponad 20-osobowa grupa kadetów Centralnej Szkoły Państwowej Straży Pożarnej w Częstochowie.
- Może to być dziwne, bo rozpoczął się czwarty tydzień po powodzi, a my nadal sprzątamy - zaznacza.
- Myślę, że ten stan potrwa jeszcze chwilę. Patrząc na te zniszczenia, ich zakres i skalę, to powoduje, że sprzątanie trwa tak długo. Ciężki sprzęt nie wszędzie może wjechać przez zniszczenia w infrastrukturze drogowej i mostowej. Przez to wydłuża się czas pomocy ludziom i usunięcia skutków, które są naprawdę duże.
Zapytaliśmy Arkadiusza Kuśmierskiego, czy mieszkańcy nadal przekazują tylko wyrazy wdzięczności za pomoc, czy zdarzają się reakcje bardziej nerwowe.
- Ktoś, kto stracił dobytek życia, na pewno ma wiele myśli w głowie i też zastanawia się, dlaczego tak się stało. Reakcje ludzi są więc różne. My staramy się dotrzeć do tych ludzi, zwłaszcza do osób starszych, które nie poradzą sobie same i wiemy, że do nich musimy dotrzeć. Czasami robimy u nich trochę więcej niż zwykle, bo wiemy, że tak trzeba.
Dodajmy, wczoraj do Głuchołaz przyjechała pomagać ponad 20-osobowa grupa kadetów Centralnej Szkoły Państwowej Straży Pożarnej w Częstochowie.