W Nysie o szkołach stowarzyszeniowych
Ewa Humel z Federacji Inicjatyw Oświatowych uważa, że szkoły stowarzyszeniowe to kierunek godny wsparcia. – Tam, gdzie społeczność bardzo chce mieć szkołę na miejscu, warto pomóc, żeby ta placówka mogła istnieć. Tam, gdzie społeczność miejscowa uzna, że lepiej to zadanie wykonuje gmina i godzi się na dowóz dzieci dalej, to oczywiście jest wybór miejscowej społeczności. Myślę, że wielką wartością w tym kryzysie, który zmusza nas do takich posunięć, jest to, że społeczności zaczynają się uczyć rozmawiać – stwierdza Humel.
– Lekko na pewno nie jest, przede wszystkim ze względu na małe fundusze – stwierdza. Tym bardziej, że nasza szkoła jest mała, co prawda oddział przedszkolny, to razem 42 dzieci. Jedynie taka liczba dzieci pozwala nam na egzystencję – mówi Edward Krawecki, dyrektor Publicznej Szkoły Podstawowej Stowarzyszenia Rozwoju Wsi Przełęk. – Nie mamy innych źródeł finansowania. Gmina i koniec – dodaje Krawecki.
W nyskiej gminie funkcjonują dwie szkoły stowarzyszeniowe – Przełęk i Domaszkowice. – Mieszkańcy tych sołectw są bardzo zadowoleni, że przejęły sprawy w swoje ręce, ze sposobu prowadzenia placówek – mówi Jolanta Barska, burmistrz Nysy. – Mamy w Nysie szkoły publiczne prowadzone przez stowarzyszenia, to jest sposób prowadzenia korzystniejszy dla stowarzyszeń. Wspieramy je bardzo mocno, dofinansowujemy budynki, w których są prowadzone szkoły, ze względu na to, że obiekty są nasze. Przekazujemy średnią kosztów utrzymania jednego ucznia w szkole. Ta dotacja na jednego ucznia jest u nas wyższa niż subwencja oświatowa – dodaje Barska.
– Ten rok był lepszy. Od września mamy nieco mniej dzieci. Ale warto się starać, dzieci mogą być na miejscu, nie muszą się tułać – stwierdza Krawecki. – Cały czas liczymy na pomoc mieszkańców, rodziców. Przygotowanie opału, drewno, które otrzymujemy z gminy, pnie trzeba pociąć, porąbać i tu też bywa problem, samo się nie zrobi – wyjaśnia Krawecki.
Dodajmy, że gminna szkoła podstawowa, która działała w podnyskim Przełęku kilkakrotnie miała być likwidowana, ale za każdym razem był tak duży opór mieszkańców, że władze odstępowały od tego zamiaru. Ostatecznie decyzję podjęli radni w 2004 roku i powstała tam szkoła stowarzyszeniowa.
Tematem zajęliśmy się w magazynie „Nasz dzień”:
Przeczytaj także:
Jak uczyć i wychowywać w trudnych warunkach finansowych
Dorota Kłonowska (oprac. WK)