Rekordowo ciepły luty potwierdza ocieplenie klimatu. "Zafundowaliśmy sobie to sami"
W poprzednim roku średnia temperatura powietrza w lutym wynosiła 3,2 stopnia Celsjusza. Teraz jest ona znacznie wyższa i wszystko wskazuje na to, że będzie on najcieplejszym miesiącem w historii pomiarów temperatury w Polsce. Od weekendu na termometrach można zobaczyć nawet 17 stopni. Badacze jednoznacznie podkreślają, że jest to efekt ocieplenia klimatu.
- Idzie ocieplenie i jest to wynikiem zmian klimatu. Zafundowaliśmy sobie to sami. To też spowodowało destabilizację całego klimatu globalnego - mówi profesor UO Tomasz Ciesielczuk z Uniwersytetu Opolskiego.
- W przeszłości mieliśmy 4 pory roku i one następowały po sobie. Natomiast w tej chwili mamy gwałtowne ocieplenia w okresach, które historycznie były chłodne - styczeń, luty - i są one niezwykle groźne dla przyrody. Gwałtowne ocieplenie spowoduje rozbudzenie się roślin i zwierząt, które zimują, a później w marcu lub kwietniu może przyjść gwałtowne ochłodzenie z opadami deszczu czy mrozem. To może skutkować stratami w plonie roślin uprawnych, które już rozpoczęły wegetację.
- Drugim problemem jest też woda - dodaje prof. UO Ciesielczuk. - Jeżeli była tradycyjna zima ze śniegiem, to ten śnieg, czyli woda zamarznięta była zmagazynowana na czas wiosny. Teraz woda, która spada w postaci deszczu, a nie śniegu, niestety do wiosny już prawdziwej nie doczeka, ponieważ zdąży wyparować i odpłynąć do rzeki, a z nią do morza. W związku z tym zasób wody glebowej w obecnym klimacie będzie mniejszy również z uwagi na wyższe temperatury, gdzie woda szybciej paruje.
Dodajmy, że według prognoz takie temperatury mają się utrzymywać do 10 marca.
- W przeszłości mieliśmy 4 pory roku i one następowały po sobie. Natomiast w tej chwili mamy gwałtowne ocieplenia w okresach, które historycznie były chłodne - styczeń, luty - i są one niezwykle groźne dla przyrody. Gwałtowne ocieplenie spowoduje rozbudzenie się roślin i zwierząt, które zimują, a później w marcu lub kwietniu może przyjść gwałtowne ochłodzenie z opadami deszczu czy mrozem. To może skutkować stratami w plonie roślin uprawnych, które już rozpoczęły wegetację.
- Drugim problemem jest też woda - dodaje prof. UO Ciesielczuk. - Jeżeli była tradycyjna zima ze śniegiem, to ten śnieg, czyli woda zamarznięta była zmagazynowana na czas wiosny. Teraz woda, która spada w postaci deszczu, a nie śniegu, niestety do wiosny już prawdziwej nie doczeka, ponieważ zdąży wyparować i odpłynąć do rzeki, a z nią do morza. W związku z tym zasób wody glebowej w obecnym klimacie będzie mniejszy również z uwagi na wyższe temperatury, gdzie woda szybciej paruje.
Dodajmy, że według prognoz takie temperatury mają się utrzymywać do 10 marca.