WYJAŚNIENIA PROMNEGO
Brał, ale niczego w zamian nie obiecywał ani nie załatwiał. Poza tym przyjął znacznie mniej, niż zarzuca mu prokuratura - Remigiusz Promny, były naczelnik wydziału przetargów w urzędzie miasta Opola, zbijał dziś punkt po punkcie oskarżenia prokuratury. Swoje wyjaśnienia rozpoczął od ogólnego stwierdzenia: "Nie przyznaję się do tak postawionych mi zarzutów".
Po czym szczegółowo odnosił się do kolejnych punktów oskarżenia. Przyznał się do przyjęcia korzyści od Romana Stryczka, przedstawiciela konsorcium, które wygrało przetarg na budowę odcinka obwodnicy północnej, ale zapewnia, że sama propozycja była dla niego niespodzianką. I nie miała żadnego związku z samym procesem rozstrzygania przetargu. "Pan Stryczek przyszedł do mnie już po podpisaniu umowy z miastem na realizację zadania. Przyniósł kopertę z prośbą o przekazanie jej prezydentowi Leszkowi Poganowi" - wyjaśniał. Oskarżony spełnił prośbę. Leszek Pogan miał zdziwić się, że w środku jest tak mało - czyli 10 tysięcy złotych, ale 1/3-cią dał Promnemu. - Przyjąłem, bo bałem się, że jeśli nie wezmę, odbije się to na mojej współpracy z prezydentem - tłumaczył.
Podobnie mówił o korzyściach wręczanych mu przez Wiesława Derkacza i Apolonię Klepacz z firmy Lobbe. - Niczego im nie obiecywałem, przynosili mi drobne prezenty z okazji różnych świąt, raz zaproponowali wyjazd do Aten, ale się nie zgodziłem, raz dostałem od Derkacza 2 tysiące złotych, ale to było moje wynagrodzenie za szkolenie, które przeprowadziłem dla jego firmy - wyjaśniał.
Przyznał się też do przyjęcia 6-ciu tysięcy złotych od Adama Walawendera, ale również w tym przypadku zapewnia, że przyjęte korzyści nie miały żadnego wpływu na jego pracę w wydziale przetargów. - O wyniku postępowania komisji przetargowej zawsze decydowały matematyczne kryteria podane w Specyfikacjach Istotnych Warunków Zamówień i przepisy ustawy o zamówieniach publicznych - wyjaśniał. Oskarżony nie przyznał się do przyjęcia jakichkolwiek korzyści od Lecha Rataja, właściciela Przedsiebiorstwa Robót Mostowo-Drogowych w Opolu.
Kolejna rozprawa w środę. Remigiusz Promny dokończy swoje wyjaśnienia i będzie odpowiadał na pytania sędziego, obrońców oraz współoskarżonych.
Agnieszka Tryk
Po czym szczegółowo odnosił się do kolejnych punktów oskarżenia. Przyznał się do przyjęcia korzyści od Romana Stryczka, przedstawiciela konsorcium, które wygrało przetarg na budowę odcinka obwodnicy północnej, ale zapewnia, że sama propozycja była dla niego niespodzianką. I nie miała żadnego związku z samym procesem rozstrzygania przetargu. "Pan Stryczek przyszedł do mnie już po podpisaniu umowy z miastem na realizację zadania. Przyniósł kopertę z prośbą o przekazanie jej prezydentowi Leszkowi Poganowi" - wyjaśniał. Oskarżony spełnił prośbę. Leszek Pogan miał zdziwić się, że w środku jest tak mało - czyli 10 tysięcy złotych, ale 1/3-cią dał Promnemu. - Przyjąłem, bo bałem się, że jeśli nie wezmę, odbije się to na mojej współpracy z prezydentem - tłumaczył.
Podobnie mówił o korzyściach wręczanych mu przez Wiesława Derkacza i Apolonię Klepacz z firmy Lobbe. - Niczego im nie obiecywałem, przynosili mi drobne prezenty z okazji różnych świąt, raz zaproponowali wyjazd do Aten, ale się nie zgodziłem, raz dostałem od Derkacza 2 tysiące złotych, ale to było moje wynagrodzenie za szkolenie, które przeprowadziłem dla jego firmy - wyjaśniał.
Przyznał się też do przyjęcia 6-ciu tysięcy złotych od Adama Walawendera, ale również w tym przypadku zapewnia, że przyjęte korzyści nie miały żadnego wpływu na jego pracę w wydziale przetargów. - O wyniku postępowania komisji przetargowej zawsze decydowały matematyczne kryteria podane w Specyfikacjach Istotnych Warunków Zamówień i przepisy ustawy o zamówieniach publicznych - wyjaśniał. Oskarżony nie przyznał się do przyjęcia jakichkolwiek korzyści od Lecha Rataja, właściciela Przedsiebiorstwa Robót Mostowo-Drogowych w Opolu.
Kolejna rozprawa w środę. Remigiusz Promny dokończy swoje wyjaśnienia i będzie odpowiadał na pytania sędziego, obrońców oraz współoskarżonych.
Agnieszka Tryk