Były pracownik spółki Strażnica z Kędzierzyna-Koźla domaga się zapłaty za godziny nadliczbowe. Wcześniej Sąd Pracy zasądził na jego rzecz kwotę około 30 tysięcy złotych, ale egzekucja komornicza nie powiodła się, bo spółka nie miała żadnego majątku.

Wkrótce postawiono ją w stan likwidacji, a w jej miejsce powołano nową, która działała na tym samym terenie i wykonywała te same zadania. Postanowiliśmy pozwać byłych prezesów, bo pozwalają na to przepisy - mówi adwokat Mateusz Boznański, pełnomocnik Marka Masalskiego.


Marek Masalski uważa, że spółkę Strażnica zlikwidowano po to, by uwolnić się od roszczeń pracowników.


Mecenas Grzegorz Stasikiewicz, który reprezentuje jednego z pozwanych prezesów spółki, jest zdania, że jego klient nie odpowiada za zaistniałą sytuację, ponieważ nie pełnił w tym czasie funkcji prezesa.


Mecenas Stasikiewicz będzie się domagał oddalenia powództwa względem swojego klienta. Kolejna rozprawa 18 listopada. Wówczas także powinien zapaść wyrok. Rozprawa, która odbyła się dziś (04.11) przed Sądem Rejonowym w Opolu, została objęta Programem Spraw Precedensowych Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.


Krzysztof Rapp (oprac. BO/JM)