- Personel mamy dobrze zabezpieczony - mówi Maciej Staszewski, dyrektor prudnickiego DPS-u. – Mamy wszystkie środki ochrony indywidualnej zabezpieczone. Aczkolwiek, niektórych z nich za kilka dni zacznie nam brakować. Potrzebne nam są czepki, fartuchy i kombinezony. Mieszkańcy, jak na tą sytuację czują się w miarę dobrze. Badania będą przechodzili wszyscy podopieczni i pracownicy będący tutaj na miejscu i ci, co pozostali w domach.

- Wydawało się nam, że obostrzenia wprowadzone w naszych DPS-ch uchronią podopiecznych przed zakażeniem – mówi wicestarosta prudnicki Janusz Siano. – Okazało się, że jest kilka osób, które mają pozytywny wynik. Sytuacja w prudnickim DPS skomplikowała się. Jest to ognisko wirusa, które może nam przysporzyć dużo kłopotów. Sytuacja jest tam rozwojowa. Było kilka przypadków, gdzie personel tej placówki przebywał na zwolnieniach lekarskich.

W powiecie prudnickim to drugi przypadek kwarantanny wprowadzonej w DPS. W maju izolacją taką objęto pensjonariuszy i pracowników DPS w Racławicach Śląskich. Powodem było wykrycie koronawirusa u opiekunki z tej placówki.