Walka z nielegalnym połowem ryb trwa nawet w wakacje. "Nieświadomymi kłusownikami stają się także turyści"
Kłusownicy grasują nad opolskimi akwenami. Choć w porównaniu do poprzednich lat sytuacja się poprawia, to Państwowa Straż Rybacka i opolscy wędkarze wciąż walczą z nielegalnym połowem ryb.
- Część osób, które przyjeżdżają na urlop nieświadomie staje się kłusownikami - zauważa Henryk Mach, wiceprezes zarządu okręgu Opole Polskiego Związku Wędkarskiego ds. sportu.
- Po prostu im się wydaje, że jak przyjadą nad wodę, to sobie mogą swobodnie łowić wszystkie ryby, jakie tam są. Nie pytają, kto jest właścicielem, czy użytkownikiem tej wody, czy posiadają wymagane uprawnienia, czy nie. Namawiam wszystkich do tego, żeby się udali do swojego najbliższego koła wędkarskiego i zdali egzamin na kartę wędkarską. Karta to jest coś takiego, jak prawo jazdy, i to pozwala łowić amatorsko na wodach Skarbu Państwa.
Jak wyjaśnia dużym problemem jest nietrzymanie się tzw. dziennych limitów wagowych lub ilości złowionych ryb. - Niektórzy próbują to przechytrzyć i po prostu jak złowią już limit, to pozostałe ryby ukrywają w siatce. Potem już jest pole do popisu dla naszej Społecznej Straży Rybackiej, która po prostu tępi tego rodzaju zachowania - mówi.
- Jednym z ostatnich przykładów jest złapany kłusownik na Jeziorze Turawskim. Chodziło o kilkukilogramowego karpia i niewymiarowe sandacze złapane przy użyciu sieci. Ryby zostały zabite wbrew ustawie - dodaje Tomasz Idzikowski ze Społecznej Straży Rybackiej i członek komisji ochrony wód PZW okręg Opole.
Według Ustawy o Rybactwie Śródlądowym za kłusownictwo grozi do dwóch lat więzienia lub kara grzywny.
- Po prostu im się wydaje, że jak przyjadą nad wodę, to sobie mogą swobodnie łowić wszystkie ryby, jakie tam są. Nie pytają, kto jest właścicielem, czy użytkownikiem tej wody, czy posiadają wymagane uprawnienia, czy nie. Namawiam wszystkich do tego, żeby się udali do swojego najbliższego koła wędkarskiego i zdali egzamin na kartę wędkarską. Karta to jest coś takiego, jak prawo jazdy, i to pozwala łowić amatorsko na wodach Skarbu Państwa.
Jak wyjaśnia dużym problemem jest nietrzymanie się tzw. dziennych limitów wagowych lub ilości złowionych ryb. - Niektórzy próbują to przechytrzyć i po prostu jak złowią już limit, to pozostałe ryby ukrywają w siatce. Potem już jest pole do popisu dla naszej Społecznej Straży Rybackiej, która po prostu tępi tego rodzaju zachowania - mówi.
- Jednym z ostatnich przykładów jest złapany kłusownik na Jeziorze Turawskim. Chodziło o kilkukilogramowego karpia i niewymiarowe sandacze złapane przy użyciu sieci. Ryby zostały zabite wbrew ustawie - dodaje Tomasz Idzikowski ze Społecznej Straży Rybackiej i członek komisji ochrony wód PZW okręg Opole.
Według Ustawy o Rybactwie Śródlądowym za kłusownictwo grozi do dwóch lat więzienia lub kara grzywny.