Opolska Betania w czasie epidemii nie korzysta z pomocy wolontariuszy, bliscy nie mogą odwiedzać pacjentów. "Jest trudno, ale udostępniamy wideorozmowy"
Dodatkowe środki ostrożności i obostrzenia wprowadzone w związku z ograniczaniem ryzyka zakażenia koronawirusem dotknęły m.in. opolskie hospicjum Betania. Placówka, która na co dzień prowadziła kampanię społeczną, że hospicjum to też życie, dziś jest miejscem kompletnie zamkniętym dla osób z zewnątrz. Bliscy nie mogą odwiedzać pacjentów, wstępu nie mają także wolontariusze.
- Nasi pacjenci mogliby bardzo łatwo zarazić się wirusem, dlatego poprosiliśmy bliskich o dostosowanie się do zakazu odwiedzin. Spotykamy się z dużym zrozumieniem, choć sytuacja dla wszystkich jest bardzo ciężka - mówi Jarosław Wach, dyrektor Centrum Opieki Paliatywnej Betania.
- Chcemy ułatwić kontakt pacjentów z bliskimi, więc udostępniamy możliwość połączeń wizualnych. Poprzez aplikacje internetowe można zobaczyć krewnego i porozmawiać z nim.
- Rodziny są wpuszczane do pacjentów w momencie, kiedy jest to naprawdę konieczne z zachowaniem wszelkich środków ostrożności, z maseczkami, rękawiczkami, po umyciu rąk, po dezynfekcji - dodaje Ewa Pudełko, pracownik socjalny w hospicjum.
- Ogarnięcie wszystkich pacjentów, których mamy pod opieką domową i na oddziale jest bardzo trudne - mówi Joanna Matlachowska-Pala, dyrektor ds. medycznych Centrum Opieki Paliatywnej Betania.
- W czasie epidemii wszystkie kontakty są ucięte, to jest bardzo, bardzo bolesne dla naszych pacjentów, szczerze mówiąc dla personelu również, ponieważ z wolontariuszami i osobami odwiedzającymi, rodzinami, stanowiliśmy właściwie jeden zespół. Podobnie jak inne placówki szczególnie borykamy się z brakami sprzętowymi. Potrzebujemy środków ochrony osobistej, maseczek, płynów dezynfekcyjnych, rękawiczek.
Pracownicy Betanii wskazują jednocześnie, że w trudnej sytuacji nie brakuje ludzkich gestów solidarności. Dostali od wolontariuszy m.in. bawełniane maseczki ale też kwiaty.
- Chcemy ułatwić kontakt pacjentów z bliskimi, więc udostępniamy możliwość połączeń wizualnych. Poprzez aplikacje internetowe można zobaczyć krewnego i porozmawiać z nim.
- Rodziny są wpuszczane do pacjentów w momencie, kiedy jest to naprawdę konieczne z zachowaniem wszelkich środków ostrożności, z maseczkami, rękawiczkami, po umyciu rąk, po dezynfekcji - dodaje Ewa Pudełko, pracownik socjalny w hospicjum.
- Ogarnięcie wszystkich pacjentów, których mamy pod opieką domową i na oddziale jest bardzo trudne - mówi Joanna Matlachowska-Pala, dyrektor ds. medycznych Centrum Opieki Paliatywnej Betania.
- W czasie epidemii wszystkie kontakty są ucięte, to jest bardzo, bardzo bolesne dla naszych pacjentów, szczerze mówiąc dla personelu również, ponieważ z wolontariuszami i osobami odwiedzającymi, rodzinami, stanowiliśmy właściwie jeden zespół. Podobnie jak inne placówki szczególnie borykamy się z brakami sprzętowymi. Potrzebujemy środków ochrony osobistej, maseczek, płynów dezynfekcyjnych, rękawiczek.
Pracownicy Betanii wskazują jednocześnie, że w trudnej sytuacji nie brakuje ludzkich gestów solidarności. Dostali od wolontariuszy m.in. bawełniane maseczki ale też kwiaty.