700 volkswagenów przyjechało na zlot nad Jezioro Nyskie. Trzy dni integracji, dyskusji i zabawy
Od piątku nad Jeziorem Nyskim trwa zlot miłośników volkswagenów. Przyjechało około siedmiuset takich samochodów z całej Polski, ale i ościennych państw. Są nawet różowe, malowane we wzorki, tuningowane, przypominające traktor, ale też obok poczciwych garbusów stoją auta niemal prosto z salonu.
- Akurat moje samochody są takie, że są przerobione, pocięte, bardzo daleko odbiegają od oryginału. To jest tzw. naleśnik, czyli 98 cm od ziemi. Chcieliśmy coś dać od siebie, bo nowoczesnych aut jest dużo, a tego typu pojazdów coraz mniej. I one się podobają. Jestem też mechanikiem z zawodu i lubię naprawiać tę markę. Lubimy volkswageny, ale tak naprawdę w tym zlocie – powtarzamy to co roku – to nie chodzi o samochody. Liczy się klimat i to, że każdy się dogaduje. Nie chodzi tu o samochody – mówią uczestnicy zlotu.
To raczej powszechna opinia, bowiem amatorzy garbusów świetnie się bawią już trzeci dzień nad Jeziorem Nyskim. Są gry, zawody, konkursy, pokazy strażackie i pierwszej pomocy a wieczorem tańce. Niektórym tak się spodobało, że nie wracają dziś w nocy do domów, lecz przedłużają sobie pobyt nad Jeziorem Nyskim.