Setki tysięcy młodych sandaczy trafiło do opolskich zbiorników i rzek
Trwa zarybianie opolskich akwenów młodymi sandaczami. Dzisiaj (30.05) wypuszczono 300 tysięcy ryb do jezior turawskich, 200 tysięcy do Odry i po kilkadziesiąt tysięcy do mniejszych zbiorników.
- Wędkarze łowią i są straty naturalne ryb, więc zarybianie służy zachowaniu równowagi - mówi Tomasz Idzikowski z Okręgowej Komisji Ochrony Wód przy Polskim Związku Wędkarskim w Opolu.
- Określone jest pogłowie obecne w zbiornikach i rzece, występujące roczniki, ich kondycja oraz wielkość. Miesiąc temu zarybialiśmy szczupakiem, teraz sandacz, a niedługo przyjdzie czas na węgorza. Zbiornik turawski ma bardzo sprzyjające warunki do dobrego stanu pogłowia sandacza i one są bardzo chętnie poławiane przez wędkarzy. Sandacz jest praktycznie legendą tej wody.
Adam Podgórny, ichtiolog PZW w Opolu, zaznacza, że przy zarybianiu sandaczem największym zagrożeniem jest pogoda - zbyt wysoka temperatura.
- Narybek sandacza jest delikatny i tu mamy największe kłopoty. Transport zawsze trwa trochę czasu, a jeśli jest gorąco i parno albo są burze, ryby gorzej znoszą tę podróż. Dzisiaj na szczęście pogoda jest sprzyjająca, także wszystko powinno być w porządku – ryba przyjedzie w dobrej kondycji i w takim stanie ona zostanie wpuszczona do wody.
Sebastian Raudzis, wędkarz z 30-letnim doświadczeniem, podobnie jak wielu innych wędkarzy, pomagał dziś przy zarybianiu.
- Pomoc polega na rozwiezieniu sandacza w kilka punktów wyznaczonych przez nasz okręg. Chodzi o to, żeby nie wrzucać ryb w jednym miejscu, ale rozwieźć je. Moim zdaniem, doświadczenie jest na pewno potrzebne do niewpuszczania sandacza w miejscach przypadkowych. Chodzi o punkty zapewniające rybom dobry start, bo to jest nowa i nieznana dla nich woda, więc chodzi o aklimatyzację.
Dodajmy, że tylko nieduży odsetek małych sandaczy dożyje wieku dorosłego. Takie zarybianie ma miejsce co roku.