"Nielegalne mięso to chwytliwe hasło". Inspekcja weterynaryjna o śledztwie w zakładzie mięsnym w Byczynie
Około dwóch ton wołowiny niewiadomego pochodzenia ujawniono w jednym z zakładów przetwórstwa mięsnego w Byczynie. - To pojęcie "nielegalnego pochodzenia" jest bardzo chwytliwe, ale nie koniecznie odnosi się do rzeczywistości - tak sprawę komentuje Małgorzata Paciepnik, zastępca Wojewódzkiego Inspektora Weterynarii w Opolu.
- Działania podjęte przez policję zostały zainicjowane przez powiatowego lekarza weterynarii. Właściciel zakładów nie potrafił wykazać skąd pochodziło mięso, kiedy zostało pozyskane oraz kiedy zostało poddane zamrożeniu - mówił Radiu Opole Stanisław Bar, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu.
Z uwagi na prowadzone śledztwo prokuratorskie Wojewódzki Inspektorat Weterynarii w Opolu nie udziela żadnych informacji w tej sprawie. Małgorzata Paciepnik z Inspektoratu mówi, że obowiązuje ją tajemnica. Dodaje jednak, że "niekoniecznie to mięso było z niewiadomego źródła". - Niekoniecznie ten przedsiębiorca nie miał na to dokumentów. Nie mogę ujawnić więcej szczegółów, ale podkreślam, że niekoniecznie jest to związane z taką sytuacją - dodała Paciepnik.
O bezpieczeństwo żywności dbają cztery różne inspekcje, każda z nich wkracza na innym etapie. Tam, gdzie konsument jest najbardziej narażony na ewentualne nieprawidłowości, czyli w sklepach, wkracza inspekcja handlowa - mówi Opolski Wojewódzki Inspektor Handlowy Paweł Nakonieczny.
- Rozpracowujemy każdy temat indywidualnie, obserwujemy rynek, obserwujemy zagrożenia. Tam, gdzie jest ryzyko, prawdopodobieństwo wystąpienia nieprawidłowości, tam wchodzimy i to pod różnym kątem, pod różnymi kryteriami.
Jak dodaje gość "Poglądów i osądów" Radia Opole, badane jest przede wszystkim bezpieczeństwo żywności.
- Oznakowanie, pochodzenie tej żywności, ale również eksponowanie ceny, przeliczanie ceny i ceny jednostkowej tak, żeby konsument kupując dany towar miał pewność, że to kosztuje "tyle i tyle", jest "takiej jakości", że to jest bezpieczne, można to jeść. Ale tutaj sama inspekcja nie wystarczy. Najważniejsza jest czujność wszystkich klientów i konsumentów. Ryzykiem jest kupowanie żywności niewiadomego pochodzenia - dodaje.
Prokuratura informuje, że za zarzucane przedsiębiorcy z Byczyny przestępstwo grozi kara do 8 lat więzienia.