Był doradcą parlamentarzystów, dziś odpowiada za przemyt ton narkotyków i kierowanie grupą przestępczą. W sądzie w Opolu trwa proces Siergieja B.
Kierowanie grupą przestępczą, pranie brudnych pieniędzy i przemyt 5 ton środków odurzających. W Opolu toczy się proces Białorusina z polskim obywatelstwem, Siergieja B. Miał on kierować grupą, która działała w latach 2010-2015 na terenie krajów Unii Europejskiej. Środki odurzające były przewożone z Hiszpanii i Holandii przez Polskę na Białoruś i Ukrainę.
Obrona twierdzi, że mężczyzna został pomówiony przez świadków i białoruskie służby. W trakcie śledztwa zostało ujawnionych 100 kg narkotyków.
- Część dowodów jest niejasna, a większość zgromadzonych materiałów pochodzi z Białorusi - mówi obrońca oskarżonego adwokat Łukasz Wójcik. - Służby białoruskie prowadziły postępowanie karne i przekazały stronie polskiej dużą ilość materiałów. Na tej podstawie sformułowano akt oskarżenia. Mam pewne wątpliwości co do wiarygodności pewnych materiałów przekazywanych przez białoruskie wymiary sprawiedliwości. Biorąc pod uwagę sposób prowadzenia tamtejszego postępowania, biorąc pod uwagę procedurę jaka tam obowiązuje, a także karę, jaka tam grozi za tego typu przestępstwa, motywuje pewne osoby do składania określonej treści depozycji.
Jak wynika z wyjaśnień oskarżonego, jest on z wykształcenia prawnikiem, a na Białorusi był doradcą parlamentarzystów, prowadził rozległe interesy. Jak uważa, jest to zemsta służb białoruskich za to, że stał się niezależny.
- Po raz kolejny podkreślam, że jestem osobą niewinną. Żaden z obiektywnych dowodów nie wskazuje na mój udział w grupie, ani możliwość popełnienia zarzucanych mi czynów - mówi Siergiej B. - Przeprowadzenie wskazanych dowodów, przemawiających rzekomo na moją niekorzyść, z jednoczesnym pominięciem okoliczności przemawiających na moją korzyść, dowolne ich traktowanie, wskazuje na jednokierunkowość prowadzenia postępowania przygotowawczego, z założonym z góry rezultatem i z rażącym naruszeniem wszystkich zasad rzetelnego postępowania karnego.
Oskarżony nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. Wcześniej karze poddał się jeden z kierowców związanych z grupą. Andriej K. został skazany na 2 lata i 7 miesięcy pozbawienia wolności oraz grzywnę w wysokości 53 tysięcy złotych.
- Część dowodów jest niejasna, a większość zgromadzonych materiałów pochodzi z Białorusi - mówi obrońca oskarżonego adwokat Łukasz Wójcik. - Służby białoruskie prowadziły postępowanie karne i przekazały stronie polskiej dużą ilość materiałów. Na tej podstawie sformułowano akt oskarżenia. Mam pewne wątpliwości co do wiarygodności pewnych materiałów przekazywanych przez białoruskie wymiary sprawiedliwości. Biorąc pod uwagę sposób prowadzenia tamtejszego postępowania, biorąc pod uwagę procedurę jaka tam obowiązuje, a także karę, jaka tam grozi za tego typu przestępstwa, motywuje pewne osoby do składania określonej treści depozycji.
Jak wynika z wyjaśnień oskarżonego, jest on z wykształcenia prawnikiem, a na Białorusi był doradcą parlamentarzystów, prowadził rozległe interesy. Jak uważa, jest to zemsta służb białoruskich za to, że stał się niezależny.
- Po raz kolejny podkreślam, że jestem osobą niewinną. Żaden z obiektywnych dowodów nie wskazuje na mój udział w grupie, ani możliwość popełnienia zarzucanych mi czynów - mówi Siergiej B. - Przeprowadzenie wskazanych dowodów, przemawiających rzekomo na moją niekorzyść, z jednoczesnym pominięciem okoliczności przemawiających na moją korzyść, dowolne ich traktowanie, wskazuje na jednokierunkowość prowadzenia postępowania przygotowawczego, z założonym z góry rezultatem i z rażącym naruszeniem wszystkich zasad rzetelnego postępowania karnego.
Oskarżony nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. Wcześniej karze poddał się jeden z kierowców związanych z grupą. Andriej K. został skazany na 2 lata i 7 miesięcy pozbawienia wolności oraz grzywnę w wysokości 53 tysięcy złotych.