Nadal nie wiadomo, kto ma się zająć beczkami z chemikaliami, które znaleziono w Kędzierzynie-Koźlu
W hali magazynowej w Kędzierzynie-Koźlu zalega kilkaset beczek z nieznaną substancją chemiczną. Nie wiadomo, skąd zostały przywiezione. Okoliczni mieszkańcy obawiają się, że zamknięta w nich chemia może negatywnie oddziaływać na ich zdrowie i środowisko. Prokuratura umorzyła sprawę, bo inspektorzy WIOŚ stwierdzili, że beczki są szczelne i nic z nich nie wycieka ani się nie ulatnia. A urzędnicy miejscy próbują ustalić, kto ma chemikalia zutylizować.
- Mieszkańcy Sławięcic są przerażeni tym, co się dzieje – mówi radny Tomasz Scheller. - Niepokojący jest fakt, że ktoś wynajął sobie magazyn, złożył tam mnóstwo chemii, najprawdopodobniej przywiezionej z Niemiec. Wszystko się odbywało trochę pod przykrywką nocy. Firma, która wynajęła ten magazyn, nagle zniknęła z rynku.
Beczkami i ich zawartością zajmowała się policja i prokuratura. Postępowanie w sprawie składowania szkodliwych odpadów umorzono.
- Nie stwierdzono, aby składowane odpady mogły zagrozić życiu lub zdrowiu ludzi czy przyrodzie – mówi Włodzimierz Chłap, zastępca prokuratora rejonowego w Kędzierzynie-Koźlu. - Nie pozostawiono bez echa wątku sprowadzenia tych odpadów z zagranicy. W tym zakresie kontynuowane jest postępowanie, którego celem będzie stwierdzenie, czy doszło do popełnienia czynu polegającego na przywiezieniu odpadów z zagranicy wbrew obowiązującym przepisom.
Niezależnie od postępowania prokuratorskiego dotyczącego transportu odpadów, sprawą zajmuje się urząd miasta.
- Prezydent miasta ma prawo wydać decyzję nakazującą usunięcie tych odpadów – mówi Jarosław Jurkowski z urzędu miasta. - Tę decyzję trzeba na kogoś adresować, najlepiej na posiadacza tych odpadów. Pod warunkiem, że uda się go ustalić. Jeżeli nie uda się go ustalić, zgodnie z ustawą domniemywa się, że to właściciel terenu jest posiadaczem odpadów. W tej chwili trwa postępowanie administracyjne w sprawie tych beczek.
Podobne sytuacje miały miejsce w gminach Brzeg, Olszanka czy Dąbrowa. Tam to samorządy musiały zapłacić kilkaset tysięcy za usunięcie chemikaliów.
Beczkami i ich zawartością zajmowała się policja i prokuratura. Postępowanie w sprawie składowania szkodliwych odpadów umorzono.
- Nie stwierdzono, aby składowane odpady mogły zagrozić życiu lub zdrowiu ludzi czy przyrodzie – mówi Włodzimierz Chłap, zastępca prokuratora rejonowego w Kędzierzynie-Koźlu. - Nie pozostawiono bez echa wątku sprowadzenia tych odpadów z zagranicy. W tym zakresie kontynuowane jest postępowanie, którego celem będzie stwierdzenie, czy doszło do popełnienia czynu polegającego na przywiezieniu odpadów z zagranicy wbrew obowiązującym przepisom.
Niezależnie od postępowania prokuratorskiego dotyczącego transportu odpadów, sprawą zajmuje się urząd miasta.
- Prezydent miasta ma prawo wydać decyzję nakazującą usunięcie tych odpadów – mówi Jarosław Jurkowski z urzędu miasta. - Tę decyzję trzeba na kogoś adresować, najlepiej na posiadacza tych odpadów. Pod warunkiem, że uda się go ustalić. Jeżeli nie uda się go ustalić, zgodnie z ustawą domniemywa się, że to właściciel terenu jest posiadaczem odpadów. W tej chwili trwa postępowanie administracyjne w sprawie tych beczek.
Podobne sytuacje miały miejsce w gminach Brzeg, Olszanka czy Dąbrowa. Tam to samorządy musiały zapłacić kilkaset tysięcy za usunięcie chemikaliów.