"Chowanie" szyldów partyjnych i brak chętnych do kandydowania - dyskusja podczas Niedzielnej Loży Radiowej
O wysypie komitetów obywatelskich, z których startują samorządowcy powiązani z partami politycznymi rozmawiano podczas Niedzielnej Loży Radiowej. Redaktor Marek Świercz pytał polityków czy to oznacza, że samorządowcom przeszkadza szyld partyjny?
- Chodzi o zręczność polityczną, żeby tak sobie ułożyć komitet partyjny czy bezpartyjny, żeby dostać więcej głosów. Przecież każdy po to startuje, żeby dostać jak najlepszy wynik. Ten zabieg, żeby to zrobić z komitetu niepartyjnego, jest po to żeby wygrać, ale przyświecają temu rozmaite rzeczy - mówi Jarmuziewicz.
- Nie ma nic dziwnego w tym, że prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski współpracuje także ze środowiskami partyjnymi – mówiła Małgorzata Wilkos z Solidarnej Polski.
- Natomiast sam jest prezydentem bezpartyjnym i taką ofertę przedstawia opolanom. Oczywiście, że na listach kandydatów na radnych Wiśniewskiego są zarówno osoby związane z różnymi partiami, czy to obecnie czy w przeszłości, jak też są działacze społeczni, czy działacze z rad dzielnic. Tak tworzone są listy większości komitetów wyborczych i myślę, że to dobrze.
- Oczywiście, że wsparcie dla kandydatów z różnych środowisk jest także udziałem partii - mówi Roman Kolek z Mniejszości Niemieckiej. - Są ludzie, którzy deklarują przynależność do partii, inni sympatie do partii i czasem trudno to w wielu przypadkach zdiagnozować. Gdy ktoś w jawny sposób jest członkiem partii, a startuje w komitecie obywatelskim, to też wiadomo dlaczego startuje. Bo jest tam konkretne działanie i oferta dla wyborców. Ważne żeby ludzie mieli świadomość tego, na kogo głosują - mówi Kolek.
- Zgadzam się z tezą, że wybory samorządowe dotyczą konkretnych osób, to nie są wybory partyjne - mówi Agnieszka Zagola z Polskiego Stronnictwa Ludowego. - Na poziomie całego województwa mamy 200 radnych i to są radni zarówno zrzeszeni w PSL, jak i radni którzy ściśle współpracują z PSL. Zdarza się, że na listach PSL są kandydaci którzy współpracują, a zdarza się, że w komitetach są osoby absolutnie nie odżegnujące się od swoich partii - mówi Zagola.
- Zarejestrowaliśmy ponad 33 tys. kandydatów, to więcej niż konkurencja i my swojego szyldu nie ukrywamy, wręcz przeciwnie – mówi Sławomir Batko z Prawa i Sprawiedliwości.
- Rozróżniłbym pojęcia bezpartyjności a apolityczności. Trudno oczekiwać od kandydatów na różnego rodzaju stanowiska w samorządzie, żeby byli apolityczni. Mają poglądy, które kierują ich na prawo lub na lewo. Dla mnie niedopuszczalnym jest to, że niektórzy chowają swe szyldy partyjne wyłącznie na czas kampanii - ocenił Batko.
- Nasi kandydaci już działali w samorządach pod własnymi szyldami – mówi Robert Tistek z Kukiz'15. - Wszyscy kandydaci, którzy będą startować z naszym poparciem, to te poparcie oficjalne otrzymają i będzie wiadomo, że są to działacze Kukiz'15. Te wybory byłyby personalne, gdyby były JOW-y - uważa Tistek.
- W mniejszych środowiskach trudno znaleźć komitet jednolicie partyjny, bo tam partie po prostu nie mają członków – mówi Piotr Pancześnik z Porozumienia. - I w tym momencie często tworzy się listy obywatelskie, bo ktoś np. mówi, że owszem wystartuję w wyborach, ale nie do końca identyfikuje się z szyldem partyjnym. I to rozumiem, ale jeśli wynika to z jakiejś przemyślanej gry pod wyborcę, to trąci to pewnym fałszem - mówi Pancześnik.
- Jestem przeciwnikiem by wybory na szczeblu gminnym czy powiatowym na siłę upartyjniać – mówi Szymon Godyla z Nowoczesnej. - Popieram to, żeby tworzyć te lokalne KWW, które potem tworzą naturalną symbiozę z polityką czy to w radzie gminy, czy powiatu. Zawsze był taki model, że były partie polityczne, były KWW i wydaje mi się, że to najbardziej zdrowy układ w Polsce. Na siłę nie wymagałbym, żeby działacze polityczni kandydowali z partii, bo ktoś sobie tak ubzdurał - mówi Godyla.
Drugi temat Niedzielnej Loży dotyczył małego zainteresowania kandydowaniem. Przypomnijmy, aż 174 radnych i aż 15 włodarzy gmin nie ma żadnego konkurenta.