Co stało się przed dyskoteką w Zawadzkiem? Sąd rozstrzyga, czy doszło do pobicia ze skutkiem śmiertelnym
Ruszył proces oskarżonego o pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Do zdarzenia dojść miało przed dyskoteką w Zawadzkiem w lipcu zeszłego roku. Oskarżony Łukasz C. miał kopać leżącego mężczyznę w głowę, co doprowadziło do jego śmierci - już po przewiezieniu do szpitala.
- Ja byłem na tyle skopany, że nie mogłem ich gonić. Szedłem dalej, kuśtykając, a jeden z mężczyzn leżał. Staliśmy przy nim i on też próbował wstać. Wcześniej miał jakieś ostre narzędzie, a próbując podnieść się, chciał łapać mnie za nogi oraz uderzał nogami oraz rękami - mówił oskarżony.
Według C., ofiara również została potraktowana gazem, a później przyjechała wezwana policja.
Brat ofiary zeznał, że szło za nimi dwóch mężczyzn. - Jednym z nich był oskarżony i oni krzyczeli, zaczepiali nas - przekonywał. - Podszedłem do tych mężczyzn i jedyne, co pamiętam z później, to widok mojego brata leżącego i kopanego przez oskarżonego. On atakował go wielokrotnie i brutalnie, wyłącznie w głowę. Podbiegłem do oskarżonego, prosiłem, żeby przestał, odpychałem go i starałem się reagować na miarę możliwości, ale to nic nie dało. Udało mi się na chwilę złapać brata, który krwawił, dławił się własną krwią i widziałem, że jest bardzo źle.
Zeznania oskarżonego różniły się od odpowiedzi na pytania w sądzie. Wcześniej twierdził, że wypił około pół litra wódki, a dziś nie potrafił sobie przypomnieć ilości. Podczas przesłuchania nie pamiętał całej sytuacji, a dziś nie miał problemu z odtworzeniem przebiegu zdarzeń.
Oskarżonemu grozi do 10 lat pozbawienia wolności.