Chory w szpitalu musi płacić za telewizję, a skazany w więzieniu?
W polskich szpitalach oglądanie telewizji to podniesienie standardów leczenia, za które trzeba dodatkowo płacić. Najczęściej dwa złote za godzinę – tyle wynosi średnia stawka. Oczywiście koszty ponoszą pacjenci, bo szpitali na takie usługi najczęściej nie stać, a Narodowy Funduszu Zdrowia przekazuje wyłącznie pieniądze na leczenie. Oglądanie telewizji - to, jak wiemy przywilej w placówkach medycznych. Co ciekawe, takich opłat nie ponoszą więźniowie. Oglądają telewizję do woli. Choć ustawowy obowiązek opłacania abonamentu jest, ale skazanych nie ma kto skontrolować.
- Zanim jednak dyrekcja placówki penitencjarnej wyda zgodę na posiadanie odbiornika, więzień informowany jest o obowiązku płacenia abonamentu – dodaje pracownik służby więziennej. – Niestety, my jako funkcjonariusze SW nie jesteśmy organem uprawnionym do kontroli tego, czy skazany opłacił taki abonament, czy nie. Z naszej strony informujemy ich o takim obowiązku.
Dziś, zgodnie z przepisami, to m.in. listonosz może sprawdzić, czy w danym domu, mieszkaniu, czy placówce znajduje się odbiornik telewizyjny. Wiadomo, że taka osoba nie skontroluje cel w zakładzie karnym.
Tymczasem pacjenci nie zawsze są zachwyceni tym, że muszą płacić za telewizję w szpitalu.
- Płacę, dwa złote na godzinę – mówi jedna ze starszych pacjentek w BCM-ie. – Ale co mam zrobić? Powinniśmy być zwolnieni z tych opłat, ale taka Polska jest nasza. Co mogę więcej powiedzieć.
Dyrektor Brzeskiego Centrum Medycznego tłumaczy, że pobyt w szpitalu jest znacznie krótszy od kary więzienia. Krzysztof Konik dodaje, że telewizja to dodatek podnoszący standardy leczenia, za który dziś, trzeba niestety płacić.
- Polacy zamiast na książkę, wolą patrzeć się w szklany ekran i oczywiście mają do tego prawo. Dziś Narodowy Fundusz Zdrowia płaci nam za leczenie, a nie za telewizję, bo ona takiej funkcji nie pełni. Każdy z pacjentów, który ma ochotę, to wrzuca monety do automatu i może sobie tę godzinę, czy dwie oglądnąć. Z drugiej strony nie wyobrażam sobie, żeby więźniowie nie mieli dostępu do informacji. Taki człowiek po odbyciu kilku, czy kilkunastu lat kary, nie odnalazłby się w rzeczywistym świecie. Musi mieć dostęp do mediów, to też moim zdaniem forma resocjalizacji – wyjaśnia Konik.
Dyrektor BCM-u dodaje na koniec, że jedyny oddziałem zwolnionym z opłat telewizyjnych jest oddział dziecięcy. Tam, po apelach rodziców, zniesiono automaty na monety.