BILANS 2017 Powrót braci
Ponad dekadę temu, gdy prawica dzierżyła rządy po raz pierwszy, do Opola zjechał red. Maciej Muzyczuk, by zaprezentować swój film poświęcony Jerzemu i Ryszardowi Kowalczykom. Nie brakowało mu odwagi, bo na dyskusję o filmie zaprosił opolan do auli Uniwersytetu Opolskiego, kiedyś auli Wyższej Szkoły Pedagogicznej, tej samej, którą bracia Kowalczykowie wysadzili w powietrze. Radio Opole zorganizowało wtedy debatę na temat Kowalczyków, która okazała się być umiarkowanie udana, bo praktycznie nikt nie chciał wziąć w niej udziału. Poza pierwszym rektorem WSP prof. Franciszkiem Markiem, który skrytykował tamten zamach, ale nie z powodów ideowych, ale dlatego, że uderzył on w zasoby z trudem budowanej opolskiej uczelni.
Dziś byłoby pewnie inaczej, mielibyśmy raczej problem ze znalezieniem osób potępiających Kowalczyków, za to apologetów nie trzeba by było daleko szukać. Nowa polityka historyczna, mocno akcentująca pamięć Żołnierzy Wyklętych i walkę z komunizmem, zobaczyła w czynie Kowalczyków kontynuację heroicznie beznadziejnej walki antykomunistycznego podziemia, uznała ich za następców „leśnych”. Złota Sala w Opolskim Urzędzie Wojewódzkim została nazwana ich imieniem, w ramach dekomunizacji opolskich ulic wojewoda Adrian Czubak (wyręczając radnych, którzy wyraźnie zrobili tu unik) postanowił, że ulica Obrońców Stalingradu zostanie ulicą braci Kowalczyków. Nie bez zgrzytów, bo znaleźli się biznesmeni, którym ta – polityczna, jak stwierdzili – nazwa się nie podoba, bo woleliby neutralną, na przykład ulicę Firmową.
Problem z polską polityką historyczną od zawsze jest taki, że jest mocno niekonsekwentna, uzależniona od politycznego klimatu. Dmowski, jeszcze kilkanaście lat temu potępiany jako paskudny nacjonalista, dziś jest traktowany jako jeden z zasłużonych ojców polskiej niepodległości (choć niektórzy mu potomków z ONR w glanach nie mogą darować). Podobnie jest z czynem Kowalczyków, który przez lata był pokazywany jako zbrodniczy zamach a i dziś może się niektórym kojarzyć (bo to bardzo łatwa analogia) z terroryzmem. Tych wątpliwości nikt nie przekreśli, ale pewne jest, że Jerzemu i Ryszardowi należy się pamięć i szacunek za to, że w czasach beznadziejnego duchowego marazmu i powszechnego zwątpienia znaleźli odwagę, by dać świadectwo. I zapłacili za to wysoką cenę. Bo tak przy okazji: czy ktoś ma wątpliwości, że lepszym patronem wielkiego osiedla są akowcy niż komuniści z ZWM? I naprawdę nie dziwi obecność tłumu zwykłych ludzi i VIP-ów na pogrzebie Ryszarda Kowalczyka, który odszedł od nas w tym roku.
Problem z polską polityką historyczną od zawsze jest taki, że jest mocno niekonsekwentna, uzależniona od politycznego klimatu. Dmowski, jeszcze kilkanaście lat temu potępiany jako paskudny nacjonalista, dziś jest traktowany jako jeden z zasłużonych ojców polskiej niepodległości (choć niektórzy mu potomków z ONR w glanach nie mogą darować). Podobnie jest z czynem Kowalczyków, który przez lata był pokazywany jako zbrodniczy zamach a i dziś może się niektórym kojarzyć (bo to bardzo łatwa analogia) z terroryzmem. Tych wątpliwości nikt nie przekreśli, ale pewne jest, że Jerzemu i Ryszardowi należy się pamięć i szacunek za to, że w czasach beznadziejnego duchowego marazmu i powszechnego zwątpienia znaleźli odwagę, by dać świadectwo. I zapłacili za to wysoką cenę. Bo tak przy okazji: czy ktoś ma wątpliwości, że lepszym patronem wielkiego osiedla są akowcy niż komuniści z ZWM? I naprawdę nie dziwi obecność tłumu zwykłych ludzi i VIP-ów na pogrzebie Ryszarda Kowalczyka, który odszedł od nas w tym roku.