Cenowy dyktat burmistrza Nysy nie podoba się sąsiednim gminom
Samorządowcy z południa Opolszczyzny buntują się przeciw decyzji burmistrza Nysy. Jego zarządzenie przesłane gminom wprowadza wysokie podwyżki opłat za śmieci. Odpady komunalne z tego regionu przywożone są do Domaszkowic. Znajduje się tam regionalne Centrum Gospodarki Odpadami, do którego przypisano gminy z kilku powiatów województwa. Składowisko w Domaszkowicach prowadzi spółka należąca do gminy Nysa.
- Nowe stawki za usługi tej firmy są nie do przyjęcia – mówi zbulwersowany wójt Lubrzy Mariusz Kozaczek. – Od stycznia przyszłego roku cena na niektóre odpady wzrasta o 45 procent. Jest to kolejna próba podwyżki dla mieszkańców, którą musielibyśmy ogłosić. Cały ten system spróbujemy zaskarżyć. Jesteśmy na etapie rozważania poinformowania prokuratury, Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz Najwyższej Izby Kontroli.
Zdaniem wójta Lubrzy, nyska spółka, która ma składowisko odpadów w Domaszkowicach, nie ponosi wielkich kosztów, natomiast czerpie znaczne zyski.
- Pochodzą one z opłat za przywiezione śmieci oraz za ich przetworzenie – argumentuje Kozaczek. - Dotarłem do informacji, że z tego, co przywozimy na to śmietnisko, tylko popiół, odpady biodegradowalne i gruz tam pozostają. Natomiast spółka sprzedaje metale, plastik, folie, papier, szkło i nawet produkuje paliwo z odpadów.
Także władze Prudnika zapowiedziały już, że będą kwestionować sposób wprowadzenia opłat przez burmistrza Nysy, a przede wszystkim ich wysokość.
Dla dużych dostawców, czyli na przykład gmin, od stycznia przyszłego roku koszty składowania i przetwarzania wzrosną o 74 zł na tonie odpadów. – Produkujemy coraz więcej śmieci, a ich składowanie jest coraz droższe. Nie było więc innego wyjścia – mówi prezes spółki komunalnej EKOM, Jacek Chwalenia, który osobiście wnioskował do burmistrza Nysy Kordiana Kolbiarza o podniesienie cen.
Wzrost cen na składowisku najpierw odczują gminy, a w dalszej kolejności mieszkańcy, ponieważ samorządowcy będą zmuszeni znaleźć brakujące im kwoty i załatać dziurę w budżecie.
Zdaniem wójta Lubrzy, nyska spółka, która ma składowisko odpadów w Domaszkowicach, nie ponosi wielkich kosztów, natomiast czerpie znaczne zyski.
- Pochodzą one z opłat za przywiezione śmieci oraz za ich przetworzenie – argumentuje Kozaczek. - Dotarłem do informacji, że z tego, co przywozimy na to śmietnisko, tylko popiół, odpady biodegradowalne i gruz tam pozostają. Natomiast spółka sprzedaje metale, plastik, folie, papier, szkło i nawet produkuje paliwo z odpadów.
Także władze Prudnika zapowiedziały już, że będą kwestionować sposób wprowadzenia opłat przez burmistrza Nysy, a przede wszystkim ich wysokość.
Dla dużych dostawców, czyli na przykład gmin, od stycznia przyszłego roku koszty składowania i przetwarzania wzrosną o 74 zł na tonie odpadów. – Produkujemy coraz więcej śmieci, a ich składowanie jest coraz droższe. Nie było więc innego wyjścia – mówi prezes spółki komunalnej EKOM, Jacek Chwalenia, który osobiście wnioskował do burmistrza Nysy Kordiana Kolbiarza o podniesienie cen.
Wzrost cen na składowisku najpierw odczują gminy, a w dalszej kolejności mieszkańcy, ponieważ samorządowcy będą zmuszeni znaleźć brakujące im kwoty i załatać dziurę w budżecie.