Kto odpowiada za niesprawny hydrant w Szybowicach? Komentarze w Niedzielnej Loży Radiowej
Niesprawny hydrant podczas pożaru w Szybowicach był jednym z tematów Niedzielnej Loży Radiowej. Przypomnijmy, w ubiegłą sobotę (05.08) spłonął tartak i cały dobytek państwa Wysockich. Strażacy mieli problemy z uruchomieniem najbliżej położonego hydrantu, więc stracili wiele cennego czasu, pobierając wodę kilkaset metrów dalej. Straty oszacowano na 2 miliony złotych. Zapytaliśmy o komentarz opolskich polityków.
Katarzyna Czochara, posłanka Prawa i Sprawiedliwości, złożyła doniesienie do prokuratury. Jej zdaniem, za sprawność hydrantów odpowiadają zakłady wodociągów i kanalizacji. - Niestety hydrant został zabezpieczony w dziwnych okolicznościach. W czwartek zadzwonił do mnie pan Wysocki. Był bardzo wystraszony, ponieważ przyjechali pracownicy wodociągów i kanalizacji, którzy chcieli zabrać ten hydrant.
Grzegorz Zawiślak z ruchu Kukiz'15, zwraca uwagę, że w gminie Prudnik jest 1100 hydrantów, a konserwacja jednego kosztuje około 270 złotych. - Skoro było wydawane po 300 tysięcy złotych rocznie, co działo się z tymi pieniędzmi? Rozumiem, że wykonywano przeglądy, ale chyba nie wszystkie hydranty zostały sprawdzone. Niektóre z nich dają do zastanowienia – niech on będzie skorodowany na zewnątrz, ale najważniejsza jest jego sprawność.
Według Marcina Gambca z Mniejszości Niemieckiej, są miejsca, gdzie pracownicy wodociągów nie zaglądają regularnie. - Większość z nas ma wokół siebie hydranty. Gdyby zapytać, czy przyjeżdża ktoś z wodociągów i odkręca hydrant raz w roku, każdy może odpowiedzieć sobie, czy takie próby i konserwacje mają miejsce.
Profesor Piotr Wach z Platformy Obywatelskiej ma wątpliwości, czy przepisy związane z hydrantami są dostosowane do realiów. - Problemem jest duży koszt tego wszystkiego, przez co można mieć wrażenie o częściowym zaniedbywaniu tych spraw. Być może hydrantów jest zbyt dużo, a różne wymagania są zbyt wysokie. W praktyce natomiast nie jest to wypełniane.
Zdaniem Tadeusza Rukszy z Nowoczesnej, trzeba poczekać na dochodzenie. Przypomina, że przyczyną pożaru mogło być zaprószenie, a feralny hydrant ostatecznie udało się odkręcić.
Grzegorz Zawiślak z ruchu Kukiz'15, zwraca uwagę, że w gminie Prudnik jest 1100 hydrantów, a konserwacja jednego kosztuje około 270 złotych. - Skoro było wydawane po 300 tysięcy złotych rocznie, co działo się z tymi pieniędzmi? Rozumiem, że wykonywano przeglądy, ale chyba nie wszystkie hydranty zostały sprawdzone. Niektóre z nich dają do zastanowienia – niech on będzie skorodowany na zewnątrz, ale najważniejsza jest jego sprawność.
Według Marcina Gambca z Mniejszości Niemieckiej, są miejsca, gdzie pracownicy wodociągów nie zaglądają regularnie. - Większość z nas ma wokół siebie hydranty. Gdyby zapytać, czy przyjeżdża ktoś z wodociągów i odkręca hydrant raz w roku, każdy może odpowiedzieć sobie, czy takie próby i konserwacje mają miejsce.
Profesor Piotr Wach z Platformy Obywatelskiej ma wątpliwości, czy przepisy związane z hydrantami są dostosowane do realiów. - Problemem jest duży koszt tego wszystkiego, przez co można mieć wrażenie o częściowym zaniedbywaniu tych spraw. Być może hydrantów jest zbyt dużo, a różne wymagania są zbyt wysokie. W praktyce natomiast nie jest to wypełniane.
Zdaniem Tadeusza Rukszy z Nowoczesnej, trzeba poczekać na dochodzenie. Przypomina, że przyczyną pożaru mogło być zaprószenie, a feralny hydrant ostatecznie udało się odkręcić.