"Afera dzwonowa" w Grudzicach. Sprawa w sądzie, bo dzwony biły za głośno
Mieszkaniec Grudzic, który kupił dom pod kościołem, złożył na policji wniosek o ściganie proboszcza miejscowej parafii, ponieważ jego zdaniem dzwony biją za głośno. W sądzie administracyjnym mieszkaniec wygrał, ale teraz toczy się postępowanie przygotowawcze w sprawie karnej. Decyzją sądu administracyjnego dzwony zostały wyciszone, a część mieszkańców jest oburzona... bo ich nie słyszy.
- "Afera dzwonowa" zaczęła się od interwencji policjantów - mówi ksiądz Leonard Makiola z parafii Matki Boskiej Fatimskiej w Grudzicach. - Przybywa tutaj po nabożeństwie policja. Witam ich i mówię "Proszę Panów, to chyba pomyłka, tu się nikt nie bije". Oni mówi, że nie, ale dzwony dzwonią. To ich dopytałem - czy to jest w naszym państwie przestępstwo - mówi ksiądz.
Skarżącego się mieszkańca nie zastaliśmy w w domu. Nie udało nam się również skontaktować z nim telefonicznie. Pozostali, bezpośredni sąsiedzi parafii nie zgadzają się z jego zdaniem.
- Ja tu mieszkam od roku 1994 i ani mnie, ani innym mieszkańcom te dzwony nie przeszkadzały. Ja czasami tych dzwonów nie słyszę, bo to się człowiek przyzwyczaja - mówi jedna z mieszkanek Grudzic.
- Jak tu kupował mieszkanie, to słyszał dzwony, więc nie musiał go kupować. Mógł sobie gdzieś w lesie kupić, czy tam wybudować szałas, tam gdzie cisza, a nie tutaj gdzie dzwony są - dodaje inny mieszkaniec.
Mecenas Marian Jagielski reprezentujący księdza twierdzi, że parafia nie złamała przepisów.
- Sprawa jest ciekawa o tyle, że po pierwsze ustawa o ochronie środowiska mówi, że używanie dzwonów okolicznościowo dla celów kultu religijnego jest dozwolone i może powodować przekroczenie tej głośności. Po drugie jest kwestia tzw. praw nabytych. Ten kościół stoi tam od kilkudziesięciu lat, te dzwony tak samo dzwonią, a ten Pan zamieszkał tam niecałe 3 lata temu. Dodatkowo kupił dom pod samą dzwonnicą - mówi mecenas Jagielski.
Zgodnie z decyzją sądu administracyjnego, natężenie hałasu z bijących dzwonów w ciągu dnia nie może przekraczać 55 decybeli, a w nocy 45 decybeli. Po wyciszeniu, ksiądz czeka teraz na komisję z Krakowa wezwaną przez wojewódzkim inspektorat ochrony środowiska, który ma sprawdzić ich głośność.
Skarżącego się mieszkańca nie zastaliśmy w w domu. Nie udało nam się również skontaktować z nim telefonicznie. Pozostali, bezpośredni sąsiedzi parafii nie zgadzają się z jego zdaniem.
- Ja tu mieszkam od roku 1994 i ani mnie, ani innym mieszkańcom te dzwony nie przeszkadzały. Ja czasami tych dzwonów nie słyszę, bo to się człowiek przyzwyczaja - mówi jedna z mieszkanek Grudzic.
- Jak tu kupował mieszkanie, to słyszał dzwony, więc nie musiał go kupować. Mógł sobie gdzieś w lesie kupić, czy tam wybudować szałas, tam gdzie cisza, a nie tutaj gdzie dzwony są - dodaje inny mieszkaniec.
Mecenas Marian Jagielski reprezentujący księdza twierdzi, że parafia nie złamała przepisów.
- Sprawa jest ciekawa o tyle, że po pierwsze ustawa o ochronie środowiska mówi, że używanie dzwonów okolicznościowo dla celów kultu religijnego jest dozwolone i może powodować przekroczenie tej głośności. Po drugie jest kwestia tzw. praw nabytych. Ten kościół stoi tam od kilkudziesięciu lat, te dzwony tak samo dzwonią, a ten Pan zamieszkał tam niecałe 3 lata temu. Dodatkowo kupił dom pod samą dzwonnicą - mówi mecenas Jagielski.
Zgodnie z decyzją sądu administracyjnego, natężenie hałasu z bijących dzwonów w ciągu dnia nie może przekraczać 55 decybeli, a w nocy 45 decybeli. Po wyciszeniu, ksiądz czeka teraz na komisję z Krakowa wezwaną przez wojewódzkim inspektorat ochrony środowiska, który ma sprawdzić ich głośność.