Reelekcja Donalda Tuska zdominowała Niedzielną Lożę Radiową
Najbardziej elektryzującym tematem niedzielnej politycznej dyskusji w Radiu Opole był szczyt w Brukseli i ponowny wybór na szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska.
Europosłanka Danuta Jazłowiecka mówi, że nie rozumie zamieszania wokół trybu wyboru i skąd w ogóle wziął się pomysł polskiego rządu, żeby wystawiać innego kandydata. Tym bardziej, że był to kandydat jednej partii politycznej.
- W tym wypadku po pierwszym półroczu kadencji Parlamentu Europejskiego, Komisji Europejskiej, ale również Rady Europejskiej, dokonywano tylko decyzji na tym poziomie czy przedłużamy szefostwo panu Donaldowi Tuskowi czy rezygnujemy z tego. Gdyby była decyzja państw członkowskich, że rezygnujemy, wówczas rozpoczęłaby się procedura wskazywania kandydatów. Stąd ten termin marcowy, żeby podjąć takie decyzje by do maja - kiedy kończy się kadencja przewodniczącego Rady Europejskiej - można było dokonać takich zmian. W traktatach zapisane jest, że kandydat wybierany jest, bądź też przedłużana jest kadencja, większością kwalifikowaną i tak się stało na szczycie -dodaje Jazłowiecka.
Także zdaniem Piotra Piasecznego z Nowoczesnej wystawianie przez Polski rząd innej kandydatury było przedwczesne i zupełnie niepotrzebne.
- Mówię tutaj o fakcie, że była mowa o reelekcji, czyli o przedłużeniu kadencji o kolejne 2 i pół roku, a nie o wyborach. Stąd wystawianie kandydata było dziwaczne, bo dopiero w chwili gdyby wniosek o reelekcję został odrzucony, wtedy jest mowa o wyborach. Wyskakujemy jak Filip z konopi z kandydatem, który nie wiadomo do czego startuje i stąd wszystkie dalsze zdania są nieuprawnione. Mianowicie takie czyim przedstawicielem jest Donald Tusk i jakieś insynuacje, że on jest niemieckim kandydatem są zupełnie bez sensu. Patrząc z szerszej perspektywy mamy do czynienia z dwubiegunowością ocen, bo nie co dzień o tym samym zjawisku mówi się jako o porażce i sukcesie. I druga obserwacja, że wszyscy mówią w zasadzie to samo - to znaczy, że Polska osiągnęła sukces i Polska rozbiła się w spektakularnej katastrofie. Tylko, że PiS twierdzi, że to jest porażka Unii Europejskiej i panujących tam zasad - co też jest kuriozalnym sformułowaniem - bo dlaczego nie praw - uzasadnił Piaseczny.
Natomiast Grzegorz Sawicki, radny z PSL całą sprawę związaną z zamieszaniem wokół reelekcji Donalda Tuska ocenia jednoznacznie - jako blamaż polskiej dyplomacji.
- Zawsze jest czas na to, żeby wycofać się z pewnych ruchów, jeżeli polska dyplomacja, polski rząd miał taki plan, żeby forsować kandydaturę Saryusza-Wolskiego. Próbował sondować na ile ta kandydatura ma poparcie i z sondowania wynikało, że tego poparcia praktycznie nie będzie, to był czas wycofać się i pewnie Polacy by to zrozumieli.
- Próbowaliśmy, mieliśmy innego kandydata, mieliśmy do tego prawo, ale jeżeli z zakulisowych rozmów nic nie wynikało, to trzeba było się wycofać. Mówienie o tym w tej chwili przez Prawo i Sprawiedliwość, że to jest sukces to ja zacytuję klasyka, że ciemny lud tego nie kupi i nie można mówić o tym, że to był sukces polskiego rządu. Ubolewam nad tym, że nasz wewnętrzny konflikt został przeniesiony do Parlamentu Europejskiego. Politycy Unii Europejskiej tego nie rozumieją. Nie rozumieją, że polski rząd nie chce poprzeć Polaka na tym stanowisku. Przecież w innych krajach też są różne ugrupowania i były takie przypadki, że jeżeli ktoś był w opozycji i miał szansę objąć jakieś kluczowe stanowisko w Unii Europejskiej to nie było żadnych konfliktów politycznych, po prostu miał to poparcie i już - dodaje Sawicki.
W tej sytuacji próby forsowania innego kandydata, pokazywania jaką jesteśmy potęgą, naraziły nas na śmieszność - uzupełnia Sawicki.
Zdaniem Ryszarda Galli z Mniejszości Niemieckiej polska dyplomacja szwankuje i jest nieprofesjonalna.
- Jeśli rzeczywiście rząd Prawa i Sprawiedliwości nie widział na tym stanowisku Tuska to miał odpowiedni czas, żeby pracować nad tym, aby chociaż kilka państw członkowskich przekonać do innej kandydatury. Po pierwsze nie zrobił tego z odpowiednim wyprzedzeniem, po drugie w moim przekonaniu nie rozmawiał, bo wysyłanie w sobotę wieczorem noty wskazującej innego kandydata jest daleko nieprofesjonalne. I później wypowiedzi ministra Waszczykowskiego, że on nie jest zainteresowany tym ile państw będzie głosowało za ich kandydatem, a na kilka dni przed szczytem, że ważne aby ten wybór nie był dokonany w czwartek. I moje pytanie jest takie: jakie cele chciał osiągnąć minister spraw zagranicznych Polski? - dodaje Galla.
Z kolei Dawid Niezgoda z Kukiz'15 stwierdził, że jemu jako obywatelowi jest przede wszystkim przykro, że walka między Platformą Obywatelską a Prawem i Sprawiedliwością dotarła do Brukseli, ale skupił się przede wszystkim na Europie dwóch prędkości.
- Cytat prezydenta Francji pana Hollanda, który mówił, że "wy macie zasady, my mamy fundusze strukturalne". Dla mnie jest to naprawdę bardzo niska klasa, wydawałoby się bardzo wysoko postawionego polityka, który sprawuje najwyższy urząd we Francji. To wygląda tak, jakby duży chłopak groził kijem mniejszemu koledze. Według mnie jest to nieprofesjonalne i pokazuje, że nie możemy mówić, że dzisiaj w Europie wszyscy są równi, że istnieje współpraca, jak duży grozi mniejszemu. Bo Polska jest dużo mniejszą gospodarką niż Francja. Oznacza to, że mamy równych, równiejszych, słabszych, silniejszych tak jak mówiłem. A to co powiedział prezydent Holland obnażyło faktyczne relacje w Unii Europejskiej. Europa dwóch prędkości to koniec obłudy, że wszyscy jesteśmy równi - mówi Niezgoda.
Szefowa regionalnych struktur Prawa i Sprawiedliwości, poseł Krystyna Czochara bardzo wyraźnie podkreśliła, że jej zdaniem wybór Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej został dokonany z naruszeniem obowiązujących traktatów, konkretnie artykułu 17. Odniosła się też do słów Danuty Jazłowieckiej, która nazwała Saryusz-Wolskiego politykiem jednotorowym realizującym politykę wschodnią.
- Donald Tusk też jest politykiem jednotorowym i realizuje politykę Angeli Merkel i Niemiec. Na dowód tego mogę przytoczyć fakt, w jaki sposób zachował się, gdy były prowadzone bardzo poważne rozmowy jeżeli chodzi o sprawy uchodźców. Nie kto inny, jak właśnie Donald Tusk poparł propozycje Komisji Europejskiej karania państw, które nie zgodzą się na przyjmowanie uchodźców kwotą 25 000 euro za jednego uchodźcę. Następna sprawa: jeszcze nie zdarzyło się w historii Unii Europejskiej, żeby kandydat na szefa nie miał poparcia swojego rządu i jednoznacznie nadal był typowany. To jest jedyny precedens. To co wydarzyło się w ubiegłym tygodniu pokazało jaka tak naprawdę jest Unia Europejska. A wypowiedź pana Hollanda to jest swego rodzaju szantaż.
W podsumowaniu burzliwej dyskusji Danuta Jazłowiecka zgodziła się, że sformułowanie prezydenta Hollanda było rzeczywiście niedyplomatyczne, ale chodziło w nim o to, że chcąc korzystać z funduszy europejskich trzeba też przestrzegać prawa unijnego, a nie swoich zasad. Natomiast Katarzyna Czochara zwróciła uwagę na fakt, że Polska, tak jak inni członkowie Unii Europejskiej wpłaca 3% PKB do unijnego budżetu i w związku z tym Unia nie robi nam żadnej łaski przyznając Polsce fundusze.
- W tym wypadku po pierwszym półroczu kadencji Parlamentu Europejskiego, Komisji Europejskiej, ale również Rady Europejskiej, dokonywano tylko decyzji na tym poziomie czy przedłużamy szefostwo panu Donaldowi Tuskowi czy rezygnujemy z tego. Gdyby była decyzja państw członkowskich, że rezygnujemy, wówczas rozpoczęłaby się procedura wskazywania kandydatów. Stąd ten termin marcowy, żeby podjąć takie decyzje by do maja - kiedy kończy się kadencja przewodniczącego Rady Europejskiej - można było dokonać takich zmian. W traktatach zapisane jest, że kandydat wybierany jest, bądź też przedłużana jest kadencja, większością kwalifikowaną i tak się stało na szczycie -dodaje Jazłowiecka.
Także zdaniem Piotra Piasecznego z Nowoczesnej wystawianie przez Polski rząd innej kandydatury było przedwczesne i zupełnie niepotrzebne.
- Mówię tutaj o fakcie, że była mowa o reelekcji, czyli o przedłużeniu kadencji o kolejne 2 i pół roku, a nie o wyborach. Stąd wystawianie kandydata było dziwaczne, bo dopiero w chwili gdyby wniosek o reelekcję został odrzucony, wtedy jest mowa o wyborach. Wyskakujemy jak Filip z konopi z kandydatem, który nie wiadomo do czego startuje i stąd wszystkie dalsze zdania są nieuprawnione. Mianowicie takie czyim przedstawicielem jest Donald Tusk i jakieś insynuacje, że on jest niemieckim kandydatem są zupełnie bez sensu. Patrząc z szerszej perspektywy mamy do czynienia z dwubiegunowością ocen, bo nie co dzień o tym samym zjawisku mówi się jako o porażce i sukcesie. I druga obserwacja, że wszyscy mówią w zasadzie to samo - to znaczy, że Polska osiągnęła sukces i Polska rozbiła się w spektakularnej katastrofie. Tylko, że PiS twierdzi, że to jest porażka Unii Europejskiej i panujących tam zasad - co też jest kuriozalnym sformułowaniem - bo dlaczego nie praw - uzasadnił Piaseczny.
Natomiast Grzegorz Sawicki, radny z PSL całą sprawę związaną z zamieszaniem wokół reelekcji Donalda Tuska ocenia jednoznacznie - jako blamaż polskiej dyplomacji.
- Zawsze jest czas na to, żeby wycofać się z pewnych ruchów, jeżeli polska dyplomacja, polski rząd miał taki plan, żeby forsować kandydaturę Saryusza-Wolskiego. Próbował sondować na ile ta kandydatura ma poparcie i z sondowania wynikało, że tego poparcia praktycznie nie będzie, to był czas wycofać się i pewnie Polacy by to zrozumieli.
- Próbowaliśmy, mieliśmy innego kandydata, mieliśmy do tego prawo, ale jeżeli z zakulisowych rozmów nic nie wynikało, to trzeba było się wycofać. Mówienie o tym w tej chwili przez Prawo i Sprawiedliwość, że to jest sukces to ja zacytuję klasyka, że ciemny lud tego nie kupi i nie można mówić o tym, że to był sukces polskiego rządu. Ubolewam nad tym, że nasz wewnętrzny konflikt został przeniesiony do Parlamentu Europejskiego. Politycy Unii Europejskiej tego nie rozumieją. Nie rozumieją, że polski rząd nie chce poprzeć Polaka na tym stanowisku. Przecież w innych krajach też są różne ugrupowania i były takie przypadki, że jeżeli ktoś był w opozycji i miał szansę objąć jakieś kluczowe stanowisko w Unii Europejskiej to nie było żadnych konfliktów politycznych, po prostu miał to poparcie i już - dodaje Sawicki.
W tej sytuacji próby forsowania innego kandydata, pokazywania jaką jesteśmy potęgą, naraziły nas na śmieszność - uzupełnia Sawicki.
Zdaniem Ryszarda Galli z Mniejszości Niemieckiej polska dyplomacja szwankuje i jest nieprofesjonalna.
- Jeśli rzeczywiście rząd Prawa i Sprawiedliwości nie widział na tym stanowisku Tuska to miał odpowiedni czas, żeby pracować nad tym, aby chociaż kilka państw członkowskich przekonać do innej kandydatury. Po pierwsze nie zrobił tego z odpowiednim wyprzedzeniem, po drugie w moim przekonaniu nie rozmawiał, bo wysyłanie w sobotę wieczorem noty wskazującej innego kandydata jest daleko nieprofesjonalne. I później wypowiedzi ministra Waszczykowskiego, że on nie jest zainteresowany tym ile państw będzie głosowało za ich kandydatem, a na kilka dni przed szczytem, że ważne aby ten wybór nie był dokonany w czwartek. I moje pytanie jest takie: jakie cele chciał osiągnąć minister spraw zagranicznych Polski? - dodaje Galla.
Z kolei Dawid Niezgoda z Kukiz'15 stwierdził, że jemu jako obywatelowi jest przede wszystkim przykro, że walka między Platformą Obywatelską a Prawem i Sprawiedliwością dotarła do Brukseli, ale skupił się przede wszystkim na Europie dwóch prędkości.
- Cytat prezydenta Francji pana Hollanda, który mówił, że "wy macie zasady, my mamy fundusze strukturalne". Dla mnie jest to naprawdę bardzo niska klasa, wydawałoby się bardzo wysoko postawionego polityka, który sprawuje najwyższy urząd we Francji. To wygląda tak, jakby duży chłopak groził kijem mniejszemu koledze. Według mnie jest to nieprofesjonalne i pokazuje, że nie możemy mówić, że dzisiaj w Europie wszyscy są równi, że istnieje współpraca, jak duży grozi mniejszemu. Bo Polska jest dużo mniejszą gospodarką niż Francja. Oznacza to, że mamy równych, równiejszych, słabszych, silniejszych tak jak mówiłem. A to co powiedział prezydent Holland obnażyło faktyczne relacje w Unii Europejskiej. Europa dwóch prędkości to koniec obłudy, że wszyscy jesteśmy równi - mówi Niezgoda.
Szefowa regionalnych struktur Prawa i Sprawiedliwości, poseł Krystyna Czochara bardzo wyraźnie podkreśliła, że jej zdaniem wybór Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej został dokonany z naruszeniem obowiązujących traktatów, konkretnie artykułu 17. Odniosła się też do słów Danuty Jazłowieckiej, która nazwała Saryusz-Wolskiego politykiem jednotorowym realizującym politykę wschodnią.
- Donald Tusk też jest politykiem jednotorowym i realizuje politykę Angeli Merkel i Niemiec. Na dowód tego mogę przytoczyć fakt, w jaki sposób zachował się, gdy były prowadzone bardzo poważne rozmowy jeżeli chodzi o sprawy uchodźców. Nie kto inny, jak właśnie Donald Tusk poparł propozycje Komisji Europejskiej karania państw, które nie zgodzą się na przyjmowanie uchodźców kwotą 25 000 euro za jednego uchodźcę. Następna sprawa: jeszcze nie zdarzyło się w historii Unii Europejskiej, żeby kandydat na szefa nie miał poparcia swojego rządu i jednoznacznie nadal był typowany. To jest jedyny precedens. To co wydarzyło się w ubiegłym tygodniu pokazało jaka tak naprawdę jest Unia Europejska. A wypowiedź pana Hollanda to jest swego rodzaju szantaż.
W podsumowaniu burzliwej dyskusji Danuta Jazłowiecka zgodziła się, że sformułowanie prezydenta Hollanda było rzeczywiście niedyplomatyczne, ale chodziło w nim o to, że chcąc korzystać z funduszy europejskich trzeba też przestrzegać prawa unijnego, a nie swoich zasad. Natomiast Katarzyna Czochara zwróciła uwagę na fakt, że Polska, tak jak inni członkowie Unii Europejskiej wpłaca 3% PKB do unijnego budżetu i w związku z tym Unia nie robi nam żadnej łaski przyznając Polsce fundusze.