S.O.S dla pałacu w Siestrzechowicach. Solisz: właściciel częściej spotyka się z kangurami, niż z konserwatorem
Bezpański pałac w podnyskich Siestrzechowicach to najgorszy z możliwych scenariuszy - uważa Iwona Solisz, wojewódzki konserwator zabytków. A tak się właśnie dzieje, bowiem dotychczasowy właściciel - Polak zamieszkały w Australii - wystawił zrujnowany obiekt na sprzedaż, na razie też nie słychać o żadnym nabywcy.
- Korespondencja na odległość nie zdała egzaminu. Pałac od lat posiada trudnego inwestora, który ma częstsze spotkania - przepraszam za to stwierdzenie - z kangurami, niż z konserwatorem zabytków. Faktem jest, że zareagował na nasze nakazy dotyczące ratowania pałacowych polichromii, ale brak pomysłu na dalsze funkcjonowanie obiektu spowodowało, że wystawił go na sprzedaż - mówi konserwator.
Zdaniem Iwony Solisz, jest to szczególnie trudna sytuacja dla urzędu konserwatora, ponieważ już wiadomo, że nie ma szans na stałą i konkretną współpracę.
- To sytuacja najgorsza z możliwych, będę trzymała kciuki, aby jak najszybciej pałac znalazł gospodarza – mówi Solisz.
Pałac w Siestrzechowicach to perełka architektury renesansu na skalę europejską. Głównie za sprawą unikatowych polichromii z herbami polskiej szlachty, a także krużganków porównywanych do architektury Wawelu.
Zdaniem Iwony Solisz, jest to szczególnie trudna sytuacja dla urzędu konserwatora, ponieważ już wiadomo, że nie ma szans na stałą i konkretną współpracę.
- To sytuacja najgorsza z możliwych, będę trzymała kciuki, aby jak najszybciej pałac znalazł gospodarza – mówi Solisz.
Pałac w Siestrzechowicach to perełka architektury renesansu na skalę europejską. Głównie za sprawą unikatowych polichromii z herbami polskiej szlachty, a także krużganków porównywanych do architektury Wawelu.