Głuchołazianie o wczorajszej tragedii w tym mieście
W Głuchołazach mnożą się wersje i domysły na temat wczorajszej strzelaniny, w której ciężkich obrażeń doznał jeden z prywatnych przedsiębiorców.
- Jesteśmy niewielkim miasteczkiem, a rozgrywały się tu sceny niczym z filmu sensacyjnego. Gorzej się u nas dzieje, niż we Wrocławiu, czy w Warszawie – mówi jeden z przechodniów. Kilka mieszkanek dodaje, że i tak bały się wychodzić wieczorami na ulice, a teraz już na pewno będą siedziały w domu. Zdaniem mieszkańców, takim przestępstwom sprzyja ruch przygraniczny i liczne kantory wymiany walut.
- Mamy po kilka kantorów na każdej ulicy, w samym rynku są cztery – mówią.
- To pewnie były mafijne porachunki. Teraz, to najlepiej niewiele wiedzieć i nic nie mówić, wtedy człowiek dłużej pożyje – spekuluje inny głuchołazianin.
Wczoraj miasto przypominało strzeżoną twierdzę – posterunki policji, legitymowanie osób, kontrole samochodów. Dzisiaj nadal są prowadzone czynności przez służby mundurowe, ale jedynie w rejonie, w którym doszło do oddania strzału.
Policja przeszukiwała także pobliskie, przygraniczne lasy w kierunku czeskich Mikulovic.
Prokuratura Okręgowa w Opolu po południu potwierdziła, że został zatrzymany mężczyzna, który może mieć związek z wczorajszą tragedią.