Jak przekonuje prezydent Opola, na szali stoi miliard euro w Regionalnym Programie Operacyjnym i 70 mln w ZIT (Zintegrowane Inwestycje Terytorialne).

- Te pieniądze nie trafią do samorządów. To będzie zawieszenie, negocjacje, zmiany w dokumentacji i kolejne miesiące. Wszystko w imię postawienia się politycznego prezydentowi, żeby pokazać: nas jest więcej, to my możemy - mówi nam Wiśniewski.

- Nie da się nie zauważyć, że jest grupa osób związana z Mniejszością Niemiecką, która mocno się angażuje w protesty, manifestacje i inne formy zaczepek słownych - mówi prezydent Opola pytany o to, kto jego zdaniem stoi za zmianami w statucie Aglomeracji Opolskiej. - Ja od samego początku, gdy zaczęły się rozmowy o możliwości poszerzenia Opola czy rozwoju województwa, uciekam od kwestii narodowościowych. A Mniejszość Niemiecka w Opolu bardzo dobrze się czuje, jest obecna, staram się wspierać jej aspiracje.

Arkadiusz Wiśniewski przekonywał, że mieszkańcom ościennych gmin będzie się opłacało przyłączenie do Opola. Opracowywane są symulacje dotyczące podatków i innych opłat, jakie obowiązują w tych gminach i stolicy regionu. Według tych wyliczeń gmina Prószków i Komprachcice mają wyższe stawki podatkowe, tańsza od Opola jest gmina Dobrzeń Wielki, ale w tym przypadku mieszkańcy Dobrzenia mogliby skorzystać na innych opłatach.

- Cała ta operacja polega na tym, że miasto nie tylko zyskuje pieniądze, ale będzie musiało utrzymywać ten majątek: odśnieżać drogi, modernizować oświetlenie miejskie, utrzymywać remizy strażackie. Opole ma przeciętnie dwa razy więcej pieniędzy na mieszkańca niż gminy ościenne - przekonuje prezydent Opola.

Koronnym argumentem za powiększeniem Opola jest także utworzenie silnego ośrodka, który trudniej byłoby ewentualnie likwidować czy pomniejszać. To wypowiedź w kontekście powracających doniesień o planach likwidacji naszego regionu czy uszczuplania go o pewne tereny w związku z planami utworzenia województwa częstochowskiego.