Nysa: Obwoźny handel miejski kością niezgody
Radni miejscy zdecydowali uchwałą, że ci kupcy, którzy nie zechcą się przenieść na targowisko miejskie, zapłacą 50 zł za metr kwadratowy powierzchni handlowej. Zdaniem handlujących kwota jest zaporowa, a takie przetasowania nie będą służyły rozwojowi handlu.
- Zarobiłam dzisiaj 50 zł, a stoisko zajmuje 4 metry kwadratowe. Skąd mam wziąć 200 zł na opłatę? – pyta Zofia Kucharczyk, która handluje warzywami na placu przy drodze krajowej, naprzeciwko targowiska miejskiego.
Właśnie to miejsce, jak i pobliski tzw. targ bułgarski z tekstyliami, powinni opuścić kupcy i przenieść się na miejskie targowisko. Jeśli miejsca nie wystarczy, obok jest płyta boczna stadionu. Tam obowiązywałyby symboliczne opłaty, jak na targowisku – 2 zł 50 gr, a nawet 2 zł, jeśli kupiec wcześniej zarezerwuje miejsce.
Jednak zdaniem handlujących wzdłuż krajówki, przeprowadzka na targowisko, czy stadion nie jest dobrym pomysłem. - Ciasno, brak dojazdu, będzie spadek obrotów – to tylko niektóre argumenty.
Sprawa budzi kontrowersje także wśród radnych. Zdaniem Piotra Smotera - radnego Ligi Nyskiej, miasto od lat nie potrafi uporządkować handlu, a przeniesienie go na stadion także nie jest dobrym rozwiązaniem.
- Chcemy rewolucji w handlu, a do dzisiaj problemem jest postawienie bankomatu na targowisku – mówi Smoter.
Z kolei burmistrz Kordian Kolbiarz przekonywał na naszej antenie, że w taki sposób właśnie rozpoczyna centralizację handlu obwoźnego w Nysie, zapowiadał także kompleksowy remont i przebudowę targowiska miejskiego.
Uchwała radnych wprowadzająca zaporowe kwoty od miejsc handlowych poza targowiskiem miejskim, ma obowiązywać od 1 stycznia 2016 roku.
Posłuchaj:
Dorota Kłonowska