Znów szukają masowego grobu partyzantów na Polanie Śmierci
Jak przekonuje kierujący pracami profesor Krzysztof Szwagrzyk, nie ma najmniejszych wątpliwości, że w tym rejonie zamordowano i pochowano około 60 żołnierzy oddziału Narodowych Sił Zbrojnych kapitana Henryka Flamego, pseudonim "Bartek".
- Odnaleźliśmy tam w przeszłości co najmniej dwanaście fragmentów ludzkich kości, ale nie trafiliśmy jeszcze na czaszki lub fragmenty kręgosłupa - dodaje naczelnik Samodzielnego Wydziału Poszukiwań Instytutu Pamięci Narodowej.
Przypomnijmy: we wrześniu 1946 roku funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa zwabili do Baruta grupę partyzantów walczących z komunizmem - obiecywano im przerzucenie na zachód Europy. Żołnierze zostali uśpieni alkoholem nasyconym środkami nasennymi, a nad ranem budynek, w którym przebywali wysadzono za pomocą min przeciwczołgowych.
- My nie możemy tutaj stanąć i powiedzieć, że po obliczeniach komputerowych prawdopodobieństwo znalezienia grobu oscyluje wokół 95 procent. Nawet jeżeli to są wątłe poszlaki, każdy ślad musi zostać sprawdzony. Zbiorowa mogiła musi mieć rozmiar co najmniej trzy metry na trzy metry - nie ma możliwości ominięcia takiego miejsca - tłumaczy.
Profesor Maciej Trzciński, kierownik wrocławskiego Muzeum Archeologicznego, zwraca uwagę, że polska archeologia ma sporo doświadczenia w badaniu podobnych zbrodni.
- Tych badań było już tutaj kilka, więc dziś wkraczamy na tereny niesprawdzone. One zostaną przebadane metodami nieinwazyjnymi. Chodzi o geofizykę, czyli magnetometr oraz georadar, a później wykonamy odwierty geologiczne na siatce arowej, oddalone od siebie o jeden metr. Podstawą jest oczywiście analiza źródeł ustnych i pisanych - wyjaśnia.
Archeolodzy zostaną w Barucie przez kilka najbliższych dni.
Więcej o poszukiwaniach mogiły partyzantów jutro (15.04) po godzinie 13:00 w magazynie Dzień w Regionie.
Posłuchaj wypowiedzi:
Witold Wośtak