Tłumy w strzeleckim SOR-ze
Pielęgniarki krążą po korytarzu i wybierają pacjentów, którzy najbardziej potrzebują pomocy. Wileński prognozuje, że do 18:00 w izbie przyjęć pojawi się około 200 osób. - Na dłuższą metę nie damy rady tak funkcjonować - podkreśla.
- Sytuacja jest tragiczna. Boimy się, że przeoczymy pacjentów, którzy będą potrzebowali pilnej pomocy. Personel jest wykończony. Ściągam już lekarzy z ościennych województw. W dalszym ciągu nie ma chętnych, bo to są bardzo trudne dyżury - wyjaśnia.
Pacjenci, choć podenerwowani, cierpliwie czekają na swoją kolej. Zdarza się, że ktoś przychodzi do ordynatora z pretensjami, ale większość rozumie, że w zaistniałej sytuacji lekarze robią co mogą,
- Jeszcze cierpliwie czekam, tyle że źle się czuję. Nic dzisiaj nie jadłam, bo chcę mieć zbadaną krew - zaznacza kobieta czekająca w SOR-ze od dwóch godzin.
- Do chirurga jest mała kolejka, ale ludzie do internisty czekają naprawdę długo. To jest masakra: pozamykali przychodnie, dlatego wszyscy przyjechali tutaj - komentuje jeden z pacjentów.
- Każde dziecko jest chore i osłabione, więc tak siedzimy. Pozostaje dziękować, że tu nas przyjmują, bo to ostatnia deska ratunku. Czekanie na swoją kolej nie jest problemem - przyznaje jedna z matek.
Przypomnijmy: w powiecie strzeleckim funkcjonują tylko dwie przychodnie, które w zaistniałej sytuacji obsługują 80 tysięcy osób.
Posłuchaj wypowiedzi:
Witold Wośtak