Sebastian Szczurek, rzecznik regionalnego oddziału ZUS powiedział, że dyskusja na temat „ozusowania” innych umów niż umowy pracownicze toczy się od 20 lat. – Oczywiście, ZUS nie jest legislatorem. Od początku kiedy weszła spójna ustawa o systemie ubezpieczeń społecznych to te przepisy jakie umowy i jakie oskładkowanie zmieniały się około 20 razy. Widać, że tym zmianom nie ma końca. To o czym dziś rozmawiamy ma swoje plusy i minusy i zależy czy patrzymy z perspektywy ubezpieczonego, zleceniobiorcy czy pracodawcy czy z Funduszu ubezpieczeń Społecznych, czyli po prostu budżetu z którego wypłacane są pieniądze – mówił Szczurek.
- 3 mld złotych to potężna kwota. Cóż, z jednej strony mamy festiwal obietnic wyborczych, które jeszcze bardziej obciążają finanse państwa, a które partia rządząca po wyborach próbuje dostosowywać do realiów w których się znalazła. Bo jeśli chodzi o sytuację gospodarczą to ona powolutku wskazuje, że będzie trochę mniej różowo niż było przez ostatnie 2-3 lata. W związku z tym pojawia się zasadniczy dylemat jak spełnić obietnice, skoro może się okazać, że planowane wpływy z rozwoju będą mniejsze – mówił Lesław Adamczyk z BCC.
- Z tego co zrozumiałem to umowa o dzieło nie będzie tutaj brana pod uwagę, co nastraja mnie negatywnie. Obawiam się, że może się zacząć przechodzenie z umów cywilnoprawnych na umowy o dzieło i to jest moja obawa. Samo oskładkowanie wszystkich jest dla mnie jak najbardziej pozytywne i jako OPZZ od wielu lat o tym mówiliśmy. Rząd na pewno szuka dodatkowych środków, bo obawia się spowolnienia gospodarczego i mniejszych wpływów – ocenił Sebastian Koćwin z OPZZ.
- Jako Kongregacja zawsze mówiliśmy, żeby nie opodatkowywać czegoś czego nie mamy w nadmiarze, tak jak np. nie opodatkowywać pracy, bo jej brakowało. Co do zasady to uważam, że złoty środek jest najlepsze rozwiązaniem. Bo jeśli pojawiają się obciążenia po stronie pracobiorców czy pracobiorców, bo najczęściej te składki są dzielone i wszyscy ponoszą tego koszty, to trzeba było ująć żeby nie stracić na konkurencyjności – powiedział Piotr Pancześnik z Kongregacji Przemysłowo-Handlowej.