Nasz gość zwraca uwagę na mordercze tempo, jakie narzucił internet, w którym informacje pojawiają się natychmiast. A w realiach wyścigu między redakcjami każdy chce podać newsa jak najszybciej i nie zawsze jest czas, by go dokładnie sprawdzić. A przecież nikt z odbiorców nie będzie czekał na jutrzejsze wydanie gazety, skoro informację może sprawdzić - i to w kilku miejscach - jeszcze tego samego dnia.
- Mamy aktualizacje aktualizacji - komentuje Mrukot. - Na razie pewnie nie ma od tego ucieczki. Nie mieszałbym jednak tradycyjnych mediów z internetem, który tak naprawdę jest nie tyle źródłem informacji, ale miejscem obiegu opinii. Skoro każdy może mówić to, co myśli, albo to, co wydaje mu się, że wie, to dzieli się tym wszystkim. I często wylewa swoje frustracje i pretensje.
Nasz gość mówił także o coraz większym problemie, jakim stają się fake newsy, fałszywe informacje, które są praktycznie niemożliwe do weryfikacji a które są potem błyskawicznie powielane za pośrednictwem mediów społecznościowych. Jego zdaniem, otrzeźwienie przyjdzie jednak prędzej czy później i odbiorcy, którzy nie są zainteresowani fałszywkami i hejtem, stopniowo wrócą do tradycyjnych, prestiżowych mediów, które dają znacznie większe gwarancje rzetelności przekazywanych informacji i nadal potrafią oddzielić informację od komentarza. Co ostatnio niestety wyszło z mody, bo wiele portali czy gazet, przede wszystkim tych zaangażowanych w polityczne spory, manipuluje swoimi czytelnikami już na poziomie tytułów publikowanych materiałów.
- Dla mnie medium wiarygodnym, prestiżowym, jest takie, które potrafi się przyznać do pomyłki i ją prostuje następnego albo jeszcze tego samego dnia, po czym przeprasza swoich odbiorców - tłumaczy Mrukot.