Po posłankach na mównicę wszedł Janusz Sanocki i stwierdził że "są to zjawiska, których nie da się wyplenić w społeczeństwie, zwłaszcza środkami ingerencji państwowej". Jego zdaniem państwo nie powinno zajmować się tematem kontroli przemocy w rodzinie
- Każda ingerencja państwa w jakąś sferę naszego życia wymaga instrumentów prawnych, utworzenia stanowisk urzędniczych czy nadzoru – mówił w Loży Radiowej Janusz Sanocki. - Rzeczywiście trudno mieć takie zdanie, że przemoc w rodzinie jest czymś dobrym. Chodzi o to, że pod szlachetnym celem kryje się masa konsekwencji. Posłanki mówią ideologią, a niekoniecznie zastanawiają się nad dobrem kobiet czy rodziny. Dzisiaj mamy nadmiar ingerencji w rodzinę. Pewne rzeczy powinny być regulowane zwyczajem i kulturą.
Posła Sanockiego pytaliśmy także o to, czy widzi dla siebie miejsce w przyszłej kadencji Sejmu.
- Na razie nic nie wskazuje na to, żebym kandydował. Inicjatywa z Pawłem Kukizem sprzed kilku lat miała moim zdaniem dobre fundamenty, miałem też w tym swój udział, ale Paweł to trochę zmarnował. Do Sejmu weszła dobra grupa społeczników, ludzi działających w stowarzyszeniach, których system partyjny normalnie by zmiażdżył, ale zostali trochę wypchnięci przez Pawła i jego megalomanię artystyczną, a szkoda, bo to była świetna inicjatywa. Niespecjalnie widzę z jakiej formacji miałbym kandydować – mówi Sanocki i zaprzeczył jakoby miał zamiar założyć własne ugrupowanie.
Janusz Sanocki skomentował także kwestię strajku zapowiadanego przez Związek Nauczycielstwa Polskiego.
– To jest skutek mankamentów ustrojowych o których ja ciągle mówię, czyli że władza oderwała się od społeczeństwa, że sejm jest „dekoracją”, że decyzje zapadają nie wiadomo gdzie, więc Polacy mają negatywny stosunek do władzy i popierają takie buntownicze ruchy jak strajki.
- Z jednej strony buntuję się przeciwko temu, że nauczyciel zarabia jakieś 3-4 tysiące, a "panienka" w Narodowym Banku Polskim zarabia 60 tysięcy złotych. To jest absolutnie niesprawiedliwe i nauczyciele mają rację. Pod tym względem ich rozumiem, ale z drugiej strony strajk pokazuje słabość państwa. Nikt nie zastanawia się jak powinien wyglądać system wynagrodzeń na stanowiskach państwowych. Rozumiem postulaty nauczycieli, ale i innych grup zawodowych, bo różnice w wynagrodzeniach są skandaliczne - stwierdził poseł niezrzeszony.