Jak mówi nasz gość, założenia reformy są zasadniczo słuszne - zakłada ona ograniczenie hospitalizacji do koniecznego minimum i nastawienie się raczej na działania ambulatoryjne i środowiskowe.
- Szkoda jednak, że nie zaplanowano przeprowadzenia pilotażu na przykład w jednym województwie - ocenia Ruszczewski.
Z czym może być problem? Jak zwykle, z brakiem pieniędzy. Poważniejszy jest jednak problem braku kadr - psychiatrów, zwłaszcza specjalistów od terapii dzieci i młodzieży, dramatycznie brakuje w całym kraju.
Ruszczewski zapewnia przy tym, że sytuacji nie należy demonizować. Wszyscy pacjenci wymagający opieki są nią objęci, choć są i tacy, którzy ze swoimi zaburzeniami nie trafiają do specjalisty, ale tylko do swojego lekarza rodzinnego.
- Jaka jest skala problemu? Z danych NFZ wynika, że jeśli przyjąć dane z 2010 roku za 100 procent, to w 2017 byłoby 117 procent. Czyli wzrost nie jest dramatyczny. Dodajmy, że w tym samym czasie nakłady na ten rodzaj świadczeń wzrosły o 30 procent - informuje.
Jest jednak sporo pytań, nie wiadomo na przykład, dlaczego w niektórych opolskich powiatach liczba pacjentów jest dwa a nawet trzy razy większa niż w innych.