Opolska Barka. Wyrusz w „Rejs po dziejach opolskiego żeglarstwa”. Zobacz nowe zdjęcie! (10)
Zdjęcie nr 10
Opolska Barka podczas uroczystości pięćdziesięciolecia drużyny [fot. M. Kokot]
Kiedy w 1975 roku 41. Harcerska Drużyna Żeglarska zbudowała swojego „trenera”, który był jedyną taką jednostką na Jeziorze Turawskim, po sezonie okazało się, że nie ma dla niego miejsca w hangarze harcerskiego ośrodka. Marysia Markuszewska, drużynowa 41 HDŻ przewiozła łódź do Opola i złożyła ją na pachołkach pod mostem nad Kanałem Ulgi. Ale pozostał problem, gdzie schować ruchomy sprzęt: żagle, pagaje, wiosła, kapoki itp. Marysia Markuszewska tak wspomina po latach te chwile: - Pojechałam do RZGW do śp. p. Kurka i mówię do niego, że chciałam jakąś małą łódkę, którą sobie zabuduję na żaglownię pod mostem.
Drużyna złożyła oficjalne pismo do RZGW i po roku otrzymała odpowiedź, że może zagospodarować „barkę-koszarkę”. Pan Kurek z RZGW tak przywitał dh. Marysię, kiedy znowu do niego pojechała: - Pani Marysiu, tam w Januszkowicach stoi taka „barka-koszarka”, taki holownik to kiedyś był. Niech pani sobie to weźmie. - Myślałam, że to coś małego. W lutym Markuszewscy pojechali do Januszkowic zobaczyć swoją małą barkę: - JA PIERNICZĘ!!! – krzyknęłam, jak to zobaczyłam. To było wielkie, prawdziwa duża barka. Trzydzieści pomieszczeń. Ja się tam zgubiłam. Kawał żelastwa, bez podłóg, bez ścian, bez niczego – jeden wielki złom. Popatrzyłam na to i mówię do Włodka: Bierzemy to. Wtedy zrobiliśmy pierwsze zdjęcia, tam w Januszkowicach. Potem pojechałam do Kędzierzyna-Koźla do śp. dh. Eugeniusza Kubika. Prowadził w Technikum Żeglugi Śródlądowej drużynę żeglarską. Mówię do niego: Kubik, chciałabym wejść do Kędzierzyna z tą barką z Januszkowic, bo dostałam ją za darmo. Wyciągnąć ją, wyczyścić i pomalować do linii wodnej. - No dobra – mówi Kubik - Ja ci dam dwunastu uczniów, ty weź sześciu i na dziesięć dni masz stocznię za darmo. Ja zrozumiałam, że na siedem dni. Robiliśmy od rana do wieczora. Włodziu wziął urlop. Czyszczenie, malowanie. No i po siedmiu dniach daliśmy dyrektorowi kwiaty, bombonierkę, bo pieniędzy nie mieliśmy, i on mi wtedy powiedział: „Ale mogliście jeszcze trzy dni stać i robić. To jest niesamowite, jak żeście to zrobili!”.
Barka była gotowa do drogi, ale pozostał problem, jak ją przetransportować do Opola na kanał. - Pojechałam do Wrocławia do RZGW. Czuwaj! Potrzebowałabym pchacza, żeby przepchać barkę do Opola na Kanał Ulgi. Nie ma sprawy – odpowiada gość w urzędzie. Bierze za telefon i mówi do kogoś tam: Masz jutro czas? To podpłyń tam do Koźla i przepchaj harcerzom Barkę do Opola. Odłożył telefon i koniec. Sprawa załatwiona. Pierwszy raz w życiu bez żadnego pisma spotkałam się z czymś takim. Krótko i na temat. W Opolu wjechaliśmy do portu, bo tu na miejscu nie było jeszcze zakopanych polerów. Kanał Ulgi był wtedy stojącym kanałem i to była fantastyczna lokalizacja.
20 lipca 1979 roku Barkę – bo takie imię do niej od początku przylgnęło i tak już zostało na zawsze – doholowano do ujścia Kanału Ulgi. Niestety pchacz nie mógł dalej płynąć ze względu na ławicę piasku, która utworzyła się przy wejściu do kanału. Dalszą drogę Barka przebyła dzięki dwóm ciągnikom pożyczonym z batalionu remontowego, które przeciągnęły ją linami przez ławicę. Jeszcze tego samego dnia Barka zacumowała przy nabrzeżu koło mostu na ul. Wrocławskiej w Opolu. Dla harcerzy-żeglarzy rozpoczął się nowy etap w historii drużyny.