Choć nasz gość sporo mówił o swoim programie dla Opola i o tym, że bronią go osiągnięcia ostatnich lat, rekordowy budżet i sporo inwestycji od dawna wyczekiwanych, nadal nie chciał jednoznacznie zadeklarować, że będzie walczył o reelekcję.
- Nawet nie znamy jeszcze daty wyborów, nie ruszyła jeszcze kampania wyborcza. Nie chcę być oskarżany o to, że robię kampanię w okresie, gdy nie obowiązują jeszcze przepisy regulujące sposób prowadzenia kampanii. A tak by było, gdybym ogłosił już teraz, że kandyduję - tłumaczył Wiśniewski.
Nasz gość nie odpowiedział wprost na pytanie, czy rzeczywiście jest w tak złych stosunkach z niektórymi radnymi, że przestał im podawać rękę (mówił o tym na naszej antenie radny Krzysztof Drynda). Podkreślił, że jest człowiekiem otwartym i bardzo chętnie spotyka się z mieszkańcami, popiera go także duża grupa rajców. Zapowiedział także, że jeśli zdecyduje się na kandydowanie, nastawi się właśnie na taką kampanię rozmów z opolanami. Radnym, zresztą nie po raz pierwszy, zarzucił, że przez trzy i pół roku go popierali a teraz, na pół roku przed wyborami, urządzają sobie "wyborczy festiwal".
- Nadzwyczajna sesja w sprawie remontu ulicy Niemodlińskiej? A po co? Co taka sesja da? - pytał retorycznie.
Z naszym gościem rozmawialiśmy także o tegorocznym festiwalu opolskim. Stwierdził, że cieszy go czwarty dzień z muzyką alternatywną oraz powołanie rady artystycznej, o co zabiegał już rok temu. Zapytany o imprezę organizowaną przez Polsat, zapewnił, że Opole nie zamierza zmieniać festiwalowego partnera i rozmawia z TVP o umowie długoletniej.
- Ale skoro amfiteatr może działać przez 120 dni w roku, bo na to pozwala pogoda, to warto organizować kolejne imprezy. Festiwal to impreza dla starszych widzów, a Opole musi powalczyć o sympatię młodzieży i tu nam pomoże impreza Polsatu z inną, lżejszą muzyką - mówi Wiśniewski.