Nasz gość przekonuje, że on i jego koledzy mocno zabiegają o to, by cięcia w unijnych dotacjach przyznanych Polsce były jak najmniejsze. To, że będą, jest nieuniknione, bo to wynik brexitu i poprawy kondycji gospodarczej Polski - skoro głównymi kryteriami przy podziale pieniędzy jest sytuacja gospodarcza czy bezrobocie, to, Polska odnotowująca wysoki przyrost PKB i rekordowo niskie bezrobocie, po prostu nie spełnia tych kryteriów.
- Cieszy to, że nasze regiony, takie jak Dolny Śląsk czy Mazowieckie, doganiają zamożne regiony dawnej unii. Martwi jednak to, że może to wpłynąć na wysokość przyznanych nam środków - mówi Kłosowski. - Robimy, co możemy, mam też wrażenie, że zyskaliśmy wsparcie ze strony europosłów z krajów Europy Środkowej, którzy myślą podobnie jak my. Nie pomaga nam za to opozycja, która co rusz podnosi temat rzekomego bezprawia w Polsce. Ale zapewniam, że jeśli ten temat jest w Brukseli poruszany, to tylko po takim donosie.
Z naszym gościem rozmawialiśmy także o kampanii samorządowej. Zdaniem Kłosowskiego, ta w naszym regionie jest na razie nieco senna, zwłaszcza w porównaniu z temperaturę kampanii w Warszawie, gdzie - jego zdaniem - wygra zdeterminowany i pracowity Patryk Jaki. Co do Opola, Kłosowski nie ma wątpliwości: choć prezydent Arkadiusz Wiśniewski ma swoje zasługi i dobrze wypada na tle swojego poprzednika, to kandydatka Zjednoczonej Prawicy Violetta Porowska byłaby zdecydowanie lepszym prezydentem.
Zapytany o własne plany polityczne, Kłosowski stwierdził, że wszystko zależy ostatecznie od decyzji prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
- Nie wierzę jednak, by przed listopadem partia zajmowała się czymś innym niż wybory samorządowe - zapewnia.