Nasz gość zaznaczył jednak, że PiS ma swój własny program i własną wizję rozwoju miasta, do której zamierza przekonać nysan w nadchodzącej kampanii wyborczej. Zaznaczył przy tym, że układ sił w nyskim samorządzie jest bardzo skomplikowany: mandaty w 23-osobowej radzie podzieliły się mniej więcej po połowie między przedstawicieli partii politycznych (PiS ma cztery mandaty) a kandydatów ugrupowań lokalnych lub kandydatów społecznych ( choć i część z nich jest kojarzona z partiami).
- To radni wybrani w jednomandatowych okręgach, więc mieliśmy kołdrę ciągniętą w 23 strony - stwierdził. - Kiedyś byłem zwolenników wyborów większościowych, ale już nie jestem, bo w Nysie się na tym sparzyliśmy. Ale mamy teraz zmianę ordynacji, więc wszyscy muszą modyfikować swoje plany.
Oceniając działania Kolbiarza, Nakonieczny stwierdził, że brak jest w mieście oznak rozwoju gospodarczego, PiS jest też zaniepokojony brakiem uzbrojenia strefy w Radzikowicach. Zdaniem Nakoniecznego, Nysa przespała trzy lata i może na tym stracić, bo w wyniku reformy premiera Morawieckiego specjalną strefą stała się cała Polska. Pytany o zadłużenie Nysy, lokalny lider PiS zauważył, że warto zaciągać kredyty, ale pod warunkiem, że zostaną przeznaczone na działania prorozwojowe, które przyniosą dochody pozwalające te długi spłacić.
Rozmawialiśmy także o nyskim bonie rodzinnym. Przypomnijmy: sąd administracyjny unieważnił uchwałę w sprawie bonu. Zdaniem Nakoniecznego, idea wspierania za pomocą bonu małżeństw była dobrym pomysłem, ale być może nie została dopracowana od strony prawnej i teraz trzeba się zastanowić, czy bronić jej założeń, czy jednak ją zmodyfikować.