Powiat namysłowski po raz pierwszy od wielu lat osiągnął rekordowo niską stopę bezrobocia. Dziś to niecałe 9,5%. Dzięki ożywieniu gospodarczemu, a także aktywności tamtejszych przedsiębiorców na rynku pracy jest coraz mniej osób szukających zatrudnienia. Problemem są jednak mieszkańcy powiatu, którzy nauczyli się żyć z bycia bezrobotnym.
- Zdarzają się takie sytuację, że napływają do nas skargi, że mamy dla kogoś pracę. Takich rzeczy jeszcze nie było – mówi Zbigniew Juzak, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Namysłowie.
- Ktoś przychodzi do urzędu, podpisuje listę i jest szczęśliwy, że nie dostał żadnej oferty zatrudnienia. W tej chwili zdarza się to naprawdę rzadko, bo ofert mamy sporo, ale trafiają się skargi, że ktoś ma do nas pretensje, że proponujemy mu zatrudnienie. A tłumaczenia są różne, bo małe dziecko, bo brak możliwości dojazdu do pracy. Gdy jedna z firm chciała podstawiać autobus, ludzie byli oburzeni – dodaje Juzak.
Teraz dyrekcja pośredniaka będzie monitorować takich bezrobotnych coraz częściej.
- Wcześniej nasi bezrobotni podpisywali listę, że są gotowi do pracy raz na dwa miesiące. Teraz będą to robić raz w miesiącu. Chcemy wyeliminować tych bezrobotnych, którzy zatrudnieni są za granicą, a przyjeżdżają tutaj po zasiłek. Chcemy również wyeliminować tych, którym zależy wyłącznie na ubezpieczeniu zdrowotnym, a pracy nie chcą podjąć – podkreśla na koniec szef namysłowskiego pośredniaka.
Dodajmy, że problem z tzw. „wyuczonym bezrobociem” dotyczy głównie Namysłowa, Brzegu i Nysy. To tutaj jest najwięcej rodzin, które z pokolenia na pokolenie nie podejmują zatrudnienia.