Henio z reklamy był na tym ślubie
To znaczy – jogurtu od kefiru, a nie prezydenta od króla.
To zawsze jest ciekawe, gdy się tron żeni z pieniędzmi, więc i o zaproszeniu na weselną bibę marzyło pół celebryckiej Warszawy. Muszę się przyznać, że i ja zdjęcia z tego wydarzenia oglądałem z wypiekami na twarzy, których nie łagodziły nawet okłady z zimnego kefiru. Albo jogurtu, mniejsza o to...
Oglądałem je tak, jak je oglądało pół Polski – z ciekawskością dziewczyniątka, które w Biedronce w Przasnyszu męczy się na kasie i chętnie by dało drapaka na królewskie salony.
Lecz ja mam o tyle lepiej, że swą prowincjonalną potrzebę lizania cukierka przez papierek zawsze mogę wytłumaczyć względami zawodowymi. Zawsze mogę przykryć tłumaczeniem, że oglądam, bo szukam akurat tematu na felieton. No więc – przykrywam.
Największe zdumienie wywołało we mnie zdjęcie, na którym pośród dostojnych gości zobaczyłem słynnego Henia z reklamy Tesco. Wiecie, tego pociesznego grubasa w okularach z głową jak dynia i nóżkami jak u pająka. Koniec świata, pomyślałem, bo co jak co, ale aż tak bezczelne lokowanie produktu na takiej imprezie jednak nie przystoi. Chcielibyście, żeby na weselu waszego dziecka kręcił się facet przebrany za hot-doga? A tu... Heniu w całej swej tłustej okazałości.
Ale gdy przetarłem oczy, dostrzegłem, że to nie Heniu z telewizyjnej reklamy, ale sam poseł Ryszard Kalisz z SLD, tylko z twarzą zniekształconą przez – ponoć lanserskie - okulary. Pytanie: jak można było nałożyć na nos takie szkaradziejstwo? Ale jeszcze ważniejsze pytanie brzmi: dlaczego współcześni projektanci mody robią wszystko, aby człowieka ośmieszyć? Na dodatek ośmieszony płaci za to krocie tym wszystkim modny stylistom, którzy w nazwisku muszą mieć koniecznie literkę „Y”, a na imię: Igor, Sasza - pisane przez es-ce-cha, Sascha - albo Woytek – też rzecz jasna przez igrek.
A pogmerajcie sobie jeszcze w sieci i wyszukajcie w pakiecie weselnych zdjęć młodej Kwaśniewskiej modne spodnie jakie Kuba Wojewódzki ubrał do smokingu. Wyglądały, jakby ktoś nałożył celebrycie gigantycznego pampersa. To był wór na pieluchę, a nie spodnie na wesele. I wiecie co? Też chcę takie mieć...