Alkomata daj mi, luby!
Policja znów zatrzymała jakąś nieprawdopodobną liczbę nietrzeźwych kierowców, która to liczba i tak każe się domyślać, że szara liczba kierowców na podwójnym gazie, to znaczy tych, którzy jechali mając w sobie alkohol, ale nie zostali złapani, jest dużo, dużo większa. Inaczej mówiąc, skoro czubek góry lodowej jest tak wielki, to jaka musi być sama góra?
Ja tu nie zamierzam prawić morałów, bo nie ma nic bardziej zabójczego dla felietonu od napuszonej dydaktyki wygłaszanej ustami człowieka niegdyś rozrywkowego.
Chciałbym jednak wtrącić swoje – trzeźwe mam nadzieję – trzy grosze.
Otóż moim zdaniem wielu z tych zatrzymanych i niezatrzymanych kierowców w ogóle nie miało pojęcia, że buzują im w żyłach promille. Po prostu popili dnia poprzedniego, rano wstali, wyleczyli się kefirem, kawą i spacerem, i myśląc, że są już sterylni, zasiedli za kółkiem. Jesteśmy narodem rodzinnym, gościnnym i mocno biesiadnym, więc co tu się dziwić, że rano dymi nam z łbów.
Ja wiem, że ta niewiedza nie jest okolicznością łagodzącą, bynajmniej. Nie chcę nikogo usprawiedliwiać. Chcę tylko powiedzieć, że zamiast nadymać się oburzeniem, można by pomyśleć, jak temu zapobiec. Przecież państwo, które zmusza nas do wykupywania polisy OC, mogłoby pomyśleć o jakiejś akcji uświadamiającej.
I do zachęcania kierowców, aby kupowali podręczne alkomaty. Jak ich zachęcić? A przyznając na przykład zniżki we wspomnianym OC. Kupisz alkomat, to ci tę kwotę potrącimy ze składki obowiązkowego ubezpieczenia. I wilk byłby syty, i owca trzeźwa.
No to jak panowie opolscy posłowie? Wiem, że po świętach nie uciekliście nam jeszcze do stolicy, więc pewnie ten i ów słucha Radia Opole. Oddaję swój pomysł za darmo i po cichu. Z przyjemnością usłyszę, jak w formie projektu ustawy, zgłosicie go z sejmowej mównicy.
Posłuchaj felietonu: