Salceson dla emeryta
Wprost uwielbiał go i żadna szynka, żaden baleron, żadna polędwica, nawet sopocka, nie były w stanie uwieść go na tyle, aby zdradził swoja salcię, jak pieszczotliwie nazywał salceson. Bułka z salcią – to był ulubiony przysmak mojego kolegi. Aż do dnia, kiedy pojechał odbyć praktykę studencką w jakimś prowincjonalnym zakładzie mięsnym.
Wrócił wstrząśnięty i pełen obrzydzenia do salcesonu, bo zobaczył na własne oczy, jak i z czego się go robi. Oraz co czasem wlatuje przypadkiem do maszyny mielącej.
To było tak, jak pójść do domu publicznego i natknąć się tam własną siostrę – oświadczył zdruzgotany i został wegetarianinem.
Przypomniała mi się ta anegdota, gdy kilka dni temu wicepremier Waldemar Pawlak, nieoczekiwanie i z rozbrajającą szczerością oświadczył, że nie wierzy w państwowe emerytury. I doradził Polakom, aby sami odkładali na swą starość, albo żeby liczyli na pomoc kościołów i dzieci.
Dla każdego, kto potrafi liczyć i ma ociupinę rozumu i nieco doświadczenia życiowego, słowa Pawlaka nie są niczym odkrywczym. To wyznanie staje się jednak szokujące dopiero wtedy, gdy sobie uświadomimy, z czyich padło ust. To już nawet nie tak, że jakiś tam studencina praktykant poczuł nagle obrzydzenie do salcesonu, ale tak, jakby sam wicedyrektor zakładów mięsnych oświadczył: nie jadam naszych wędlin, bo są w nich woda, papier toaletowy i szczurze ogony.
No dobrze, dziękujemy za szczerość, panie wicepremierze od gospodraki – przepraszam – od gospodarki... Niechże jednak pańskie wyznanie ma dalsze konsekwencje. Bo skoro nawet sam wiceszef rządu nie wierzy w państwową emeryturę, to dlaczego ja, obywatel, nie mogę zrezygnować z płacenia składki na nią? Składki, która na dodatek jest stale podwyższana. Gdybym co miesiąc odkładał na własny rachunek, znajdujący się niekoniecznie w banku, lecz choćby w przysłowiowej skarpecie, choćby połowę sumy, którą przekazuje do ZUS, byłbym na starość w znacznie lepszej finansowo sytuacji.
I do kościoła chodziłbym wyłącznie na mszę, a nie po miskę zupy i kawałek chleba. Oby nie z salcesonem!