Kibice, proszę księdza, to ludek zdemoralizowany
Oczywiście, że wam się zdarza. Któż nie widział takiego przebranego za dziecko błazna lub... błaźnicy?!
A tak na marginesie, może by się feministki pokusiły wreszcie o sporządzenie rodzaju żeńskiego dla rzeczownika błazen, skoro tak brawurowo strugają nam polszczyznę według zasad polit-poprawności.
Dlaczego o tym mówię? To jest takie moje okrążanie tematu.
Czytam oto bowiem, że Kościół Katolicki w Polsce chce się włączyć w przygotowania do organizowanych w Polsce i na Ukrainie mistrzostw Europy w piłce nożnej. Ksiądz Szymon Nowicki, duszpasterz sportowców archidiecezji poznańskiej przygotował aż dziesięć katechez do wykorzystania w trakcie Euro 2012. Są to między innymi: „Boży doping. Kibicowanie”, „Rola kibiców w zmaganiach sportowych”, „Sportowcy, świadkowie wiary”, „Sport w życiu chrześcijanina”. Mają one uczyć kulturalnego kibicowania. Ba, dla kibiców, którzy przyjadą na Euro, przygotowane zostaną specjalne nabożeństwa i konfesjonały.
Proszę mi wybaczyć, ale takie włączanie się zacnej instytucji w projekt przesiąknięty chuligaństwem jak stary ręcznik stęchlizną, jest dla mnie właśnie takim schlebianiem postaciom z innej bajki. Czymś, co nie pasuje ani do powagi, ani do charakteru wiekowej instytucji.
Kibice, proszę księdza, to ludek zdemoralizowany, chamsko zadzierżysty, hołdujący kilku podstawowym przykazaniom, z których jedno z ważniejszych brzmi: HWDP. Oraz zdradziecki. Żeby wspomnieć tu tylko błazeńskie przysięgi kiboli z Krakowa, którzy po śmierci papieża deklarowali dozgonną zgodę, ale już niebawem porżnęli się nożami.
Oczywiście, że taki ludek wymaga pracy duszpasterskiej, jak każdy błądzący nieszczęśnik. Tylko dlaczego ma się ona odbywać z szalikiem kibola wywalonym na sutannę? A co do sportowców, świadków wiary, to oni częściej bywają świadkami przestępstwa. Popełnianego zbiorowo przez tych, którzy przyszli im kibicować.
No, chyba że chodzi o zadymiarską „Wiarę Lecha” z Poznania.
Posłuchaj felietonu: