Sebastian Szczurek, rzecznik regionalny ZUS, twierdził, że najważniejsze jest to, by składki od pracowników delegowanych trafiały do naszego systemu. Chwalił też opolskich pracodawców za przestrzeganie przepisów, informował także, że na Opolszczyźnie wydawanych jest rocznie około 28 tysięcy druków A 1, które uprawniają do podjęcia pracy delegowanej.
Sebastian Koćwin z OPZZ i Grzegorz Adamczyk z NSZZ Solidarność przekonywali, że zrównanie praw Polaków z prawami pracowników z krajów unii to dobre rozwiązanie i rację ma prezydent Francji Emanuel Macron, gdy twierdzi, że pracownicy delegowani z krajów Europy Środkowo-Wschodniej (podobno debata na ich temat zaczęła się od tego, że pracodawcy ze Słowenii nadużywali dotychczasowych przepisów, wysyłając do unii nawet 200 tysięcy osób rocznie) są swego rodzaju "dumpingiem socjalnym". Zdaniem związkowców, tę sytuację trzeba w końcu unormować.
Innego zdania był Lesław Adamczyk z BCC, który zauważył, że jeśli tego rodzaju regulacje wejdą w życie, polscy pracownicy po prostu przestaną być konkurencyjni i unijni pracodawcy nie będą mieli powodów, że oferować pracę akurat Polakom. Dodał także, że skoro w tej chwili nie brakuje w Polsce chętnych do podjęcia pracy delegowanej, to jest to czytelnym dowodem na to, że polscy pracownicy wcale nie czują się wyzyskiwani i po prostu uważają oferowane im warunki pracy i płacy z godziwe.