Mowa była o przypadku wiceprzewodniczącego Rady Powiatu Oleskiego, który na mocy decyzji komisarza wyborczego utracił mandat radnego po tym, jak sąd skazał go prawomocnie za to, że przed wyborami w 2014 roku wspólnie z żoną sfałszował kilkadziesiąt podpisów na listach poparcia dla kandydatów Polskiego Stronnictwa Ludowego. Kara roku więzienia w zawieszeniu jest równoznaczna z utratą mandatu.
- Raczej nie będzie też mógł kandydować w następnych wyborach - mówi Tkacz.
Podobnych incydentów było w ostatnich latach w regionie więcej. W powiecie głubczyckim skazano osoby zamieszane w proceder wynoszenia z lokali wyborczych kart do głosowania, by poza lokalem zleceniodawca mógł dokonać skreśleń. W tej chwili organy ścigania zajmują się przypadkiem wójta Domaszowic, którego oskarżono o to, że kazał zameldować na terenie gminy dodatkowych mieszkańców, by dzięki ich głosom wygrać wybory.
- Sprawa jest w toku, wyrok nie zapadł, dlatego nie chcę jej komentować - mówi Tkacz.
Z naszym gościem rozmawialiśmy także o przyjemniejszych sprawach. Przyszedł do programu prosto ze Szkoły Podstawowej nr 2 w Opolu, gdzie był przewodniczącym komisji wyborczej w wyborach przewodniczącego samorządu uczniowskiego. Wybory zorganizowano tak, by jak najbardziej przypominały te prawdziwe: były urny, lokale za kotarami i sprawdzanie "wyborcom" legitymacji szkolnych. Także kampania wyborcza przypominały prawdziwe przedwyborcze starcia, ze zrywaniem i niszczeniem plakatów wyborczych konkurentów.