Planowana opłata przewiduje kwotę 0,82 złotego za metr sześcienny pobranej wody powierzchniowej (po protestach hodowców dopisano "bezpowrotnie", co jednak - w ocenie Roszuka - niewiele zmieniło).
- Taka opłata wykończy naszych hodowców. Mamy w Polsce 70 tysięcy hektarów stawów, za ich użytkowanie musielibyśmy zapłacić rocznie 600 milionów złotych. Tymczasem przynoszą one tylko 250 milionów - wylicza Roszuk. - Weźmy gospodarstwo rybne w naszym Niemodlinie. Daje przychód na poziomie 5 milionów złotych, a opłaty wyniosłyby 14 milionów.
Zdaniem naszego gościa, ewentualny upadek branży to koniec rybactwa śródlądowego i utrata pracy przez 7 tysięcy osób (na Opolszczyźnie - 331).
Hodowcy twierdzą, że sytuacja jest paradoksalna: z jednej strony Unia wspiera hodowców (jutro LGR podpisuje umowę opiewającą na 12 milionów złotych) a równocześnie za pomocą zbyt rygorystycznie stosowanych unijnych reguł próbuje się ten biznes puścić z torbami.