Ekstraklasa koszykarzy – Mazurczak: teraz jest czas Trefla, niech się bawią
„Pamiętam, że na początku tego sezonu spotkaliśmy się w klubie z prezesem Krzysztofem Królem i powiedzieliśmy sobie - zróbmy to znowu. Presja była przez cały rok, daliśmy z siebie wszystko i zrobiliśmy wszystko, aby ponownie zostać mistrzem Polski. Gratulacje dla zawodników i klubu z Sopotu, dokonali super rzeczy i niech się teraz dobrze bawią” – dodał Mazurczak.
Szczecinianie byli o krok od obrony tytułu, bowiem w finałowej serii do czterech zwycięstw prowadzili już 3-1.
„Było 3-1, ale uciekło. Jest ogromna różnica pomiędzy serią do trzech i czterech zwycięstw. W tej pierwszej trudniej jest wygrać, kiedy gra się słabsze mecze, w best of seven można zagrać trzy słabsze spotkania i dalej ma się szansę. I tak było teraz” – zauważył.
Po raz pierwszy w historii polskiej ekstraklasy drużyna, która przegrywała w finale play off 1-3 stanęła na najwyższym stopniu podium.
„Czasami ktoś musi tworzyć historię, w tym roku zrobił to Trefl. Każdy ma swój czas, my mieliśmy w zeszłym roku, teraz jest czas Trefla. Niech sopocianie dobrze się bawią przez trzy dni, zasłużyli na to” – ocenił.
Po dłuższym zastanowieniu niespełna 31-letni rozgrywający uznał, że kluczowe znaczenie dla losów finałowej rywalizacji mógł mieć drugi mecz w Sopocie.
„Rozpoczęliśmy od zwycięstwa na terenie rywali 82:73, aby nieznacznie przegrać drugie spotkanie 81:84. Gdybyśmy wygrali może byłoby 4:0, a może 2:2. W tej serii 2:0 nic nie znaczy i jak widać na naszym przykładzie, 3-1 też nic nie znaczy. Duża seria to więcej okazji na lepszą grę” – podkreślił.
Z mistrzowskiego składu w Kingu został sztab szkoleniowy oraz pięciu koszykarzy – poza Mazurczakiem, którego wybrano MVP ubiegłorocznego finału, także Tony Meier, Kacper Borowski, Zac Cuthbertson i Maciej Żmudzki. Z kolei „stary” Trefl, poza trenerem Żanem Tabakiem, reprezentował jedynie Jarosław Zyskowski.
„Teraz można wyciągać różne wnioski. Daliśmy sobie szansę, aby wygrać ponownie. Nie mogę powiedzieć, że zmiany są dobre, najważniejsze, aby zgromadzić odpowiednich ludzi w jednym miejscu. A Trefl, z całym szacunkiem, zostawił jednego zawodnika, ale może potrzebował zmiany, bo miał wysokie ambicje, a sezon zakończył wcześniej. Każda sytuacja jest inna, każda sytuacja wymaga innej reakcji i działania” – przyznał.
Decydujący o mistrzostwie kraju mecz obejrzało w niedzielę w Ergo Arenie 9689 widzów.
„To super rzecz. Pamiętam, że w zeszłym roku też były obawy, że na finałach pojawi się w Szczecinie tysiąc kibiców, a była pełna hala. Sopot dotknęła krytyka, że nie ma kibiców, że ta duża hala jest pusta, a okazało się, że w finale, kiedy jest o co walczyć, Ergo Arena jest pełna” – stwierdził.
Finałowi rywale, Przemysław Żołnierewicz i Mazurczak z Kinga oraz Mikołaj Witliński i Zyskowski z Trefla trafią teraz do jednej drużyny – reprezentacji Polski. Pozostali kadrowicze trenują we Wrocławiu już od poniedziałku 10 czerwca, a na początku lipca w Walencji staną przed ostatnią szansą zakwalifikowania się na igrzyska.
„Tak, jadę na kadrę, ale muszę porozmawiać z prezesem ligi Łukaszem Koszarkiem, który powie, kiedy musimy pojawić się na zgrupowaniu. A jeśli chodzi o Kinga, to mam jeszcze kontrakt na kolejny sezon” – podsumował.(PAP)
Autor: Marcin Domański
md/ co/