Koronawirus wyhamowuje transport. Straty PKS Głubczyce
O 98% spadły dochody głubczyckiego PKS-u od 1 kwietnia. Spółka, która zatrudnia 112 osób na utrzymanie każdego miesiąca potrzebuje miliona złotych. Połowę tej kwoty stanowią wypłaty pracowników.
- Z tego 150 złotych to składki na ZUS - informuje Wiesław Bednarski, prezes PKS Głubczyce.
- W ramach tarczy opłata na ZUS została przesunięta o trzy miesiące. Jednak za trzy miesiące będziemy mieli pół miliona zobowiązań wobec ZUS-u, a do tego wakacje, które zwykle są mizerne. Także za trzy miesiące nie będę miał tego pół miliona, żeby wpłacić do ZUS-u. Na razie nie podejmuje nerwowych decyzji, czy będę zwalniał, czy też nie.
Głubczycki PKS nie spełnił kryterium dochodowego, dzięki któremu zostałby objęty pomocą w ramach rządowej tarczy antykryzysowej. To efekt tego, że spółka w lipcu ubiegłego roku przejęła obsługę pasażerów z powiatu prudnickiego, a to w znaczący sposób poprawiło jej wyniki finansowe.
- Teraz mamy taką sytuację, że jak dochodzi do porównania bilansów miesięcznych rok do roku, to te przychody za marzec mamy większe niż w 2019 roku - mówi Piotr Soczyński, starosta powiatu głubczyckiego. Powiat ma największy pakiet udziałowy w spółce.
- Nie mamy możliwości skorzystania z wsparcia w ramach tarczy antykryzysowej i to jest największy problem dla nas, że dzisiaj PKS nie ma możliwości pomocy z zewnątrz. Jeżeli dzisiaj widzimy, że każdy samorząd będzie miał spadek po stronie przychodowej o około 20 proc., więc takiego wsparcia my też nie jesteśmy w stanie udzielić, ponieważ fizycznie nie mamy tych pieniędzy.
Do momentu zamknięcia placówek oświatowych autokary głubczyckiego PKS-u pokonywały dziennie 10 tysięcy kilometrów. Teraz ten dystans spadł dziesięciokrotnie. To nie jedyny problem. Według wyliczeń - dochód z tysiąca kilometrów wynosi 300 złotych, a koszty ponoszone przez PKS to 3 tysiące złotych.
- W ramach tarczy opłata na ZUS została przesunięta o trzy miesiące. Jednak za trzy miesiące będziemy mieli pół miliona zobowiązań wobec ZUS-u, a do tego wakacje, które zwykle są mizerne. Także za trzy miesiące nie będę miał tego pół miliona, żeby wpłacić do ZUS-u. Na razie nie podejmuje nerwowych decyzji, czy będę zwalniał, czy też nie.
Głubczycki PKS nie spełnił kryterium dochodowego, dzięki któremu zostałby objęty pomocą w ramach rządowej tarczy antykryzysowej. To efekt tego, że spółka w lipcu ubiegłego roku przejęła obsługę pasażerów z powiatu prudnickiego, a to w znaczący sposób poprawiło jej wyniki finansowe.
- Teraz mamy taką sytuację, że jak dochodzi do porównania bilansów miesięcznych rok do roku, to te przychody za marzec mamy większe niż w 2019 roku - mówi Piotr Soczyński, starosta powiatu głubczyckiego. Powiat ma największy pakiet udziałowy w spółce.
- Nie mamy możliwości skorzystania z wsparcia w ramach tarczy antykryzysowej i to jest największy problem dla nas, że dzisiaj PKS nie ma możliwości pomocy z zewnątrz. Jeżeli dzisiaj widzimy, że każdy samorząd będzie miał spadek po stronie przychodowej o około 20 proc., więc takiego wsparcia my też nie jesteśmy w stanie udzielić, ponieważ fizycznie nie mamy tych pieniędzy.
Do momentu zamknięcia placówek oświatowych autokary głubczyckiego PKS-u pokonywały dziennie 10 tysięcy kilometrów. Teraz ten dystans spadł dziesięciokrotnie. To nie jedyny problem. Według wyliczeń - dochód z tysiąca kilometrów wynosi 300 złotych, a koszty ponoszone przez PKS to 3 tysiące złotych.