Mieszkańcy Domaszkowic i Kubic narzekają na smród lokalnej fermy świń
Mieszkańcy podnyskich Domaszkowic i innych wiosek w okolicy narzekają na odór, jaki unosi się z miejscowej fermy świń. W tej chwili w budynkach po byłym RSP produkowanych jest około 8 tysięcy sztuk. Wiceburmistrz Nysy Marek Rymarz podkreśla, że problem narasta, ponieważ hodowla się powiększa. Jego zdaniem, odpowiednie służby powinny się zastanowić, czy na tej fermie może przebywać aż tak duża liczba świń.
- Według naszej oceny, ferma powinna posiadać pozwolenie zintegrowane a takiego nie posiada. Ponadto Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska prowadzi postępowanie w tej sprawie, ale w tej chwili nie moją rolą jest wypowiadanie o jego wynikach - mówi Rymarz.
Agnieszka Białochławek, sołtys Kubic, twierdzi, że o problemie mieszkańcy informują od trzech lat. Dzisiaj o sprawie poinformowali marszałka oraz inspekcje ochrony środowiska i weterynarii.
- W tej chwili w tę sprawę angażowane są wszystkie instytucje, które mogą nam pomóc. Generalnie my nie jesteśmy przeciwko prowadzeniu takiej działalności w pobliżu naszych domostw. Ale powinna ona spełniać wszystkie wymogi, żeby hodowla nie była uciążliwa dla ludzi - zaznacza sołtys Kubic.
Wicemarszałek Antoni Konopka w rozmowie z Radiem Opole twierdzi, że zna problem, ale tłumaczy, że jest on trudny do rozwiązania, ponieważ nie ma jednej jednostki w regionie, która byłaby odpowiedzialna za nadzór takich miejsc.
- Obecnie piłka jest po stronie Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska, która zajęła się tą sprawą. Mamy informacje od przedstawicieli inspekcji, że kontrola niedługo zostanie zakończona. Sprawa jest trudna do rozwiązania. Ferma ma już kilkadziesiąt lat a problem dotyczy skali produkcji, zanieczyszczeń powietrza i gnojowicy - tłumaczy wicemarszałek Konopka.
Wojewódzki Lekarz Weterynarii Wacław Bortnik również wypowiadał się w tej sprawie, jednak niewiele to dało. Jego zdaniem, dopóki w Polsce nie będzie obowiązywała ustawa odorowa, to tego typu problemy będą trudne do rozwiązania.
- Jeżeli nie ma urządzeń do badania zapachu, to mówienie o smrodzie jest sprawą subiektywną. Dla jednych dany zapach może być smrodem a dla drugich zapachem związanym z życiem na wsi. Ja mieszkam na wsi i codziennie mam taki smród - dodał Bortnik.
Przypomnijmy, że 10 lat temu uruchomienie tuczarni spotkało się z protestami mieszkańców Domaszkowic. Gdy tylko się dowiedzieli, że w ich wiosce, w budynkach po byłym RSP, ma być hodowanych około 10 tys. świń, skrzyknęli się i napisali protest do gminy. Mimo to fermę uruchomiono. Teraz w sprawie przyszłości fermy w Domaszkowicach ma się wypowiedzieć Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska.
Agnieszka Białochławek, sołtys Kubic, twierdzi, że o problemie mieszkańcy informują od trzech lat. Dzisiaj o sprawie poinformowali marszałka oraz inspekcje ochrony środowiska i weterynarii.
- W tej chwili w tę sprawę angażowane są wszystkie instytucje, które mogą nam pomóc. Generalnie my nie jesteśmy przeciwko prowadzeniu takiej działalności w pobliżu naszych domostw. Ale powinna ona spełniać wszystkie wymogi, żeby hodowla nie była uciążliwa dla ludzi - zaznacza sołtys Kubic.
Wicemarszałek Antoni Konopka w rozmowie z Radiem Opole twierdzi, że zna problem, ale tłumaczy, że jest on trudny do rozwiązania, ponieważ nie ma jednej jednostki w regionie, która byłaby odpowiedzialna za nadzór takich miejsc.
- Obecnie piłka jest po stronie Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska, która zajęła się tą sprawą. Mamy informacje od przedstawicieli inspekcji, że kontrola niedługo zostanie zakończona. Sprawa jest trudna do rozwiązania. Ferma ma już kilkadziesiąt lat a problem dotyczy skali produkcji, zanieczyszczeń powietrza i gnojowicy - tłumaczy wicemarszałek Konopka.
Wojewódzki Lekarz Weterynarii Wacław Bortnik również wypowiadał się w tej sprawie, jednak niewiele to dało. Jego zdaniem, dopóki w Polsce nie będzie obowiązywała ustawa odorowa, to tego typu problemy będą trudne do rozwiązania.
- Jeżeli nie ma urządzeń do badania zapachu, to mówienie o smrodzie jest sprawą subiektywną. Dla jednych dany zapach może być smrodem a dla drugich zapachem związanym z życiem na wsi. Ja mieszkam na wsi i codziennie mam taki smród - dodał Bortnik.
Przypomnijmy, że 10 lat temu uruchomienie tuczarni spotkało się z protestami mieszkańców Domaszkowic. Gdy tylko się dowiedzieli, że w ich wiosce, w budynkach po byłym RSP, ma być hodowanych około 10 tys. świń, skrzyknęli się i napisali protest do gminy. Mimo to fermę uruchomiono. Teraz w sprawie przyszłości fermy w Domaszkowicach ma się wypowiedzieć Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska.