- Średnio dziennie pokonuje około 105 km, ścieżki rowerowe są praktycznie wszędzie, ale ja jednak wolę jeździć szosą, bo o ścieżki nikt chyba nie dba, jest mnóstwo kolein, co odbiera frajdę z jazdy - opowiada Ćwikliński. - Dziś mam do przejechania blisko 120 km. Doznałem kontuzji - zapalenia ścięgna Achillesa, boli, smaruję nogę, opuchlizna schodzi, ale po całym dniu jazdy znów wraca. Kiedy musiałem dojechać do Wittenbergii na 70. km już nie dało się jechać a na 80. km był podjazd wielkości Góry św. Anny, ale potraktowałem to jako wyzwanie. Ludzie, których mijam, pytają skąd jestem, dokąd jadę, nie wierzą, że aż do Anglii, ale życzą powodzenia, więc wiatr w plecy jest - tłumaczy.

Opolanin nie przewiduje żadnego dnia odpoczynku, dopóki nie przedostanie się na Wyspy Brytyjskie.

- Dotarcie do Calais to kwestia kilku dni. Przede mną dwa noclegi w Niemczech, jeden w Holandii, dwa w Belgii i później już Francja - bez noclegu chciałbym się znaleźć po drugiej stronie kanału La Manche - dodaje.

Opolski kibic wspiera Fundację Domowe Hospicjum dla Dzieci w Opolu, dla której chce zebrać 20 tysięcy złotych. Trwa zbiórka na portalu siepomaga.pl, wpłacono już około 2 tysięcy.

Podczas wyprawy Ćwikliński odwiedzi m.in. Manchester United, Liverpool czy mistrza Anglii Leicester City.