Co dalej z LKJ Ostroga? Nie mają pewności, czy zostaną w siedzibie, a alternatywy brak
Władze Ludowego Klubu Jeździeckiego Ostroga walczą o pozostanie w swojej siedzibie przy ulicy Wrocławskiej w Opolu. Choć klub płaci za dzierżawę całego obiektu symboliczne 150 zł miesięcznie, utrzymuje się sam, bo nie dostaje dofinansowania z miasta.
Jak mówi Lidia Twardowska-Gajda, prezes klubu, był pomysł, żeby rozwiązać umowę Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji z Ostrogą, a MOSiR podpisałby wtedy porozumienie z zakrzowskim klubem jeździeckim Lewada.
- Dopiero wtedy Lewada miałaby porozumieć się z nami - tłumaczy Gajda. - To była bardzo niekorzystna sytuacja dla nas, bo jesteśmy tu od 40 lat i nie widzimy powodu, dla którego miałaby zastąpić nas Lewada, nie mająca dotychczas nic wspólnego z Opolem. Bylibyśmy całkowicie zależni od Lewady i tego obawiamy się najbardziej. Od czerwca nie usłyszeliśmy gwarancji, na jak długo moglibyśmy tutaj pozostać - przekonuje.
W styczniu odbyły się rozmowy na temat stanu obiektu i zgodnie przyznano, że kompleks wymaga doinwestowania.
- Pytanie: dla kogo? Bo my nie możemy funkcjonować bez siedziby - zaznacza Twardowska-Gajda. - Gdybyśmy nie mieli koni, prawdopodobnie byłoby łatwo znaleźć inne miejsce. W tej chwili mamy jednak 35 koni, dlatego trudno przenieść się. Zresztą, cała infrastruktura jest tutaj dostosowana do działalności jeździeckiej, a nie ma w Opolu ani niedaleko podobnych miejsc czekających na nas - zwraca uwagę.
Prezes Ostrogi podkreśla, że dwa tygodnie temu złożyła do MOSiR pisemną propozycję podpisania umowy przedwstępnej, ale do tej pory nie dostała odpowiedzi.
- Dopiero wtedy Lewada miałaby porozumieć się z nami - tłumaczy Gajda. - To była bardzo niekorzystna sytuacja dla nas, bo jesteśmy tu od 40 lat i nie widzimy powodu, dla którego miałaby zastąpić nas Lewada, nie mająca dotychczas nic wspólnego z Opolem. Bylibyśmy całkowicie zależni od Lewady i tego obawiamy się najbardziej. Od czerwca nie usłyszeliśmy gwarancji, na jak długo moglibyśmy tutaj pozostać - przekonuje.
W styczniu odbyły się rozmowy na temat stanu obiektu i zgodnie przyznano, że kompleks wymaga doinwestowania.
- Pytanie: dla kogo? Bo my nie możemy funkcjonować bez siedziby - zaznacza Twardowska-Gajda. - Gdybyśmy nie mieli koni, prawdopodobnie byłoby łatwo znaleźć inne miejsce. W tej chwili mamy jednak 35 koni, dlatego trudno przenieść się. Zresztą, cała infrastruktura jest tutaj dostosowana do działalności jeździeckiej, a nie ma w Opolu ani niedaleko podobnych miejsc czekających na nas - zwraca uwagę.
Prezes Ostrogi podkreśla, że dwa tygodnie temu złożyła do MOSiR pisemną propozycję podpisania umowy przedwstępnej, ale do tej pory nie dostała odpowiedzi.